STACJA NAUKOWA W RÓWNI PONAD ĆWIERĆ WIEKU TEMU – WSPOMNIENIA PRACOWNIKA
Do Równi trafiłem pierwszy raz 30 kwietnia 1972 roku. Jako student I roku matematyki UMCS zapisałem się na trasę pieszą na rajdzie, który właśnie tego dnia miał zakończenie w Równi. W kolejnych latach bywałem w tej wsi kilkakrotnie – jako uczestnik kursu przewodnickiego i później jako przewodnik. Grupy turystów prowadzałem też po zakończeniu studiów, gdy pracowałem już w UMCS – w Zakładzie Hydrografii. W podobnym czasie rozpoczęła pracę na naszej uczelni koleżanka z roku – Teresa Górecka. Zamieszkała, jako etatowy pracownik, ze swoją rodziną w Stacji Naukowej UMCS w Równi. W czasie prowadzenia jednej z tras, odwiedziłem Ją. Był to mój pierwszy pobyt na terenie Stacji UMCS.
Od stycznia 1981 r. zostałem pracownikiem jednostki „Stacja Naukowa w Równi”, wchodzącej w skład INoZ UMCS. Senat UMCS w 1983 r. zmienił nazwę tej jednostki na Bieszczadzką Stację Naukową. Pracowałem tam do końca funkcjonowania Stacji (do 1995 r.).
W pierwszym miesiącu pracy w Stacji, mierząc zróżnicowanie pokrywy śnieżnej, poszukiwałem miejsc do prowadzenia systematycznych pomiarów w czasie następnych sezonów zimowych oraz dopracowywałem metodykę badań.
Gdy w sklepach półki były puste, to dostępność niektórych towarów była zróżnicowana regionalnie. W wiejskim sklepie w Równi były spore zapasy herbaty w małych opakowaniach. Przywoziłem wtedy w plecaku dziesiątki takich opakowań dla rodziny, przyjaciół i kolegów. W 1981 roku jeździłem do Równi kilkanaście razy. Obok zastępstw stałego pracownika mieszkającego w Równi (mgr T. Góreckiej), współuczestniczyłem w badaniach topoklimatycznych prowadzonych przez Zakład Klimatologii UMCS.
W tamtym czasie były problemy z zaopatrzeniem Stacji w wodę. Mieszkający w sąsiedztwie sołtys wsi Równia pozwalał, by nosić wodę z jego studni. W czasie jednej z wiosennych nocy obudził mnie dźwięk dochodzący z wody w wiadrze. Polna mysz, która wpadła do wiadra, walczyła o przetrwanie. Dla ratowania jej życia wylałem zawartość wiadra za okno. Kolejne miesiące zweryfikowały moje podejście do myszy. Jesienią zawiesiłem siatkę z jedzeniem na gwoździu umieszczonym na środku sufitu. Rano, mimo tej mojej ostrożności, widoczne były skutki obecności myszy w siatce. Poszedłem więc do Ustrzyk Dolnych, by kupić łapki na myszy…
W sierpniu 1981 r. zorganizowałem obóz dla studentów geografii. Przeprowadzono wtedy 4 całodobowe serie pomiarów meteorologicznych, synchronicznie na Połoninie Wetlińskiej, na szczycie Holica oraz w Równi. Uczestnikami tego obozu były m. in. Hanna Wielgus (obecnie Myna) oraz były pracownik Zakładu Hydrografii[1] – Renata Mądrakiewicz (po mężu Furtak). Wśród obozowiczów przeważali studenci, ale pojawiły się też osoby, które nie rozpoczęły jeszcze studiów, ale najlepiej zdały egzamin wstępny na kierunek geografia, m. in. Wioletta Latosiewicz (obecnie Kałamucka).
Przed zimą 1981/1982 zostało rozstawionych, w profilu Gromadzyń – Równia – Żuków, kilkanaście śniegowskazów stałych wykonanych przez Dział Techniczny UMCS. W kolejnych zimach przyjeżdżały do Równi 4-osobowe ekipy studentów, członków SKNG, którzy odczytywali wysokość pokrywy śnieżnej przy śniegowskazach oraz, w odstępach co 10 podwójnych kroków, między śniegowskazami. Wyjazdy te cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród studentów. Dawały im możliwość sprawdzenia siebie w nieco spartańskich warunkach życia. Grupy przyjeżdzające w okolicy Nowego Roku były organizowane przez pracownika Stacji – mgr. Sławomira Terpiłowskiego.
Obozy organizowałem w kolejnych latach. Stopniowo zmianie ulegał ich program. Wykorzystując stelaż od plecaka, wyniosłem w częściach 2 standardowe klatki meteorologiczne na pasmo Żuków. Stanowiły one, po złożeniu i ustawieniu, stałe punkty pomiarowe (Żuków Polanka, Żuków Grzbiet) przez lata. Zrezygnowano z pomiarów całodobowych, natomiast prowadzono przez jeden dzień 12-godzinne pomiary meteorologiczne w kilku punktach. Codziennie odczytywano wskazania termometrów ekstremalnych w profilach na Żuków (240 m różnicy wysokości) oraz – w wybranych latach – na Gromadzyń (135 m różnicy wysokości). Wyruszano też na 2 albo 3 dniowe przejścia piesze – zazwyczaj po terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Duża konkurencja przy egzaminach wstępnych na kierunek geografia, pozwalała wtedy wysyłać zaproszenie na obóz do najlepiej zdających. Zachowała się notatka z roku 1982, informująca o wysyłce warunków uczestnictwa w obozie tylko do osób, które osiągnęły na egzaminach wstępnych średnią nie niższą niż 4,25.
Uczestnikami obozu w sierpniu 1982 r. byli m. in. Teresa Brzezińska, Krzysztof Kałamucki, W. Latosiewicz (studenci) oraz Zofia Kijkowska (były pracownik Zakładu Klimatologii) po zdanych egzaminach wstępnych. Pamiętam, że część pomiarów na grzbiecie Żukowa prowadzili Wioletta i Krzysztof. Podziwiałem kunszt Krzysztofa, który potrafił z porozrzucanych w okolicy buczynowych pni zbudować ławeczkę dla – jak się okazało – przyszłej żony.
W 1983 r. na jeden z turnusów został zaproszony olimpijczyk z geografii, Radosław Dobrowolski, obecny Dziekan Wydziału NoZiGP UMCS. Przejście piesze prowadziło wtedy z Ustrzyk Górnych przez Wielką Rawkę i Połoninę Wetlińską do Zatwarnicy. Przed podejściem na Rawkę gotowaliśmy herbatę na palniku benzynowym „juwel” zakupionym w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Schron na Połoninie Wetlińskiej był wyposażony w prycze tylko 2-osobowe. Jedynym mężczyzną wśród obozowiczów był Dziekan i przyszło nam spać na jednej pryczy. Schron nie posiada kanalizacji. Wstałem wcześnie gdy turnus spał i zszedłem umyć się do potoku poniżej źródełka (około 100 m różnicy wysokości). Po kilku minutach obok zobaczyłem Radka.
W 1983 roku na turnusach przeważali studenci „0” roku, a w kolejnych latach byli oni wyłącznymi uczestnikami obozów. W obozach uczestniczyli m. in. Eugeniusz Filipiuk (1984 r.), Marzena Bigos (były pracownik Zakładu Geografii Regionalnej) i Ewa Borowińska (obecnie Skowronek – obóz w 1985 r.), Grzegorz Kitliński (były pracownik Zakładu Geografii Ekonomicznej) i Anna Zasada (1986 r.), Małgorzata Bielecka (po mężu Kalicka – były pracownik Zakładu Geobotaniki – obóz w 1988 r.), Bogusława Baran (obecnie Zgłobicka – obóz w 1989 r.), Radosław Janicki (były pracownik Zakładu Ochrony Środowiska) i Paweł Zieliński (1990 r.), Katarzyna Kowalczuk (po mężu Meksuła – były pracownik Zakładu Geografii Regionalnej – obóz w 1991 r.) oraz Joanna Piszcz (obecnie Sposób – obóz w 1992 r.).
W czasie obozów zazwyczaj przebywał na Stacji jej Kierownik prof. dr hab. Andrzej Henkiel, z żoną, córką i parą psów. Jedna z obozowiczek, E. Borowińska, potrafiła tak głaskać jamnika, że ten rytmicznie tupał tylną łapa. Posiłki były spożywane przez obozowiczów wspólnie na stacyjnej werandzie. Gdy pojawiały się obok psy, to padały prośby do Ewy – podrap jamnika. Śmiechom nie było końca…
Od połowy lat 80. pomocnym w wykonywaniu obliczeń był 8-bitowy komputer „Timex”. Wieczorami, gdy obliczenia skończono, ustawiała się do niego kolejka chętnych, aby zdobywać kolejne poziomy w grze „Fred”.
W 1987 roku uległem (chętnie) namowom studentów, by po noclegu w Wetlinie wędrować pieszo do Równi. Dotarliśmy przed zachodem Słońca. W czasie obozu w sierpniu 1988 r., Dariusz Wierzbicki, później wieloletni Prezes AZS UMCS, wyjeżdżał rowerem wcześnie rano do Ustrzyk Dolnych po pieczywo. Można było zauważyć, że wyjazdy wypadały wtedy, gdy dyżur przy przygotowywaniu posiłków miała jedna z uczestniczek obozu. Kolarskie słabości pozostały u Dariusza na lata – przemierzył rowerem szereg krajów. Na tym obozie na przejście wybrano trasy Ustrzyki Górne – Wetlina i następnego dnia Cisna – Komańcza. Z Komańczy wracaliśmy pociągiem z przesiadką w Zagórzu. Wydawało się, że proszenie kierownika pociągu by zatrzymał się na przejeździe w Ustjanowej jest bezskuteczne. A jednak… Gdy pociąg zbliżał się wśród błyskawic i ulewnego deszczu do Ustjanowej, zmiękło kolejarskie serce, i zapytał, o który przejazd chodzi. Wieczorny powrót do Równi był z przejazdu o około połowę krótszy niż z dworca w Ustrzykach. A w Stacji czekał na obozowiczów posiłek, przygotowany, jak po innych powrotach studentów z kilkudniowych przejść pieszych, przez Państwa Henklów.
Wybrane opracowania, obejmujące wyniki pomiarów prowadzonych na obozach, publikowali uczestnicy tych obozów w Pracach Studenckiego Koła Naukowego Geografów. W tomie 3. znajduje się praca K. Kałamuckiego i W. Latosiewicz prezentująca zróżnicowanie wilgotności powietrza w wybranych punktach pomiarowych. Dodać można, że autorzy Ci przedstawili w tomie 5. wyniki pomiarów wysokości pokrywy śnieżnej. Opracowania dotyczące zróżnicowania temperatury powietrza opublikowali R. Dobrowolski (w tomie 4.) oraz E. Filipiuk (w tomie 5.). Uczestniczka obozu „0”, Barbara Baj, była absolwentką Technikum Ochrony Przyrody i po pobycie na obozie w Równi przedstawiła opracowanie dotyczące szacunkowego stężenia zanieczyszczeń powietrza emitowanych przez Zakłady Przemysłu Drzewnego w Ustjanowej (tom 4).
Podróże do Równi odbywane były zazwyczaj koleją. Przez Lublin kursował pociąg pospieszny, który w czasie wakacji i świąt prowadził wagony do Zagórza przez Ustrzyki Dolne. W pozostałych częściach roku pozostawała przesiadka w Przemyślu, skąd raz na dobę kursował pociąg mieszany (osobowo-towarowy) do Zagórza. Przy korzystaniu z połączenia z przesiadką, gdy pociąg docierał do Przemyśla (nawet ze spóźnieniem, ale pozwalającym na skomunikowanie z pociągiem do Zagórza), odczuwałem, że czas płynie wolniej niż w Lublinie. Wiadome było, że tego wieczoru do Ustrzyk się dojedzie i później do Równi dojdzie. Pociąg kilka minut po odjeździe zatrzymywał się na stacji Przemyśl Bakończyce. Tam trwało, zwykle do godziny, formowanie składu pociągu. Pociąg jechał przez kilkadziesiąt km przez teren ZSRR i był eskortowany przez radzieckich żołnierzy aż do granicy w Krościenku nad Strwiążem. Pewnego razu postój pociągu w Krościenku przedłużał się. Okazało się, że w czasie jazdy zostały oderwane deski w jednym z wagonów towarowych i zginęły przewożone w nim… kieliszki. Po kilku godzinach przyjechała do Krościenka specjalna komisja, spisała protokół i dopiero wtedy pociąg ruszył w dalszą drogę. W Równi byłem przed północą.
Przy innej podróży dotarłem w zimowy wieczór do Równi zmęczony. Mimo ujemnej temperatury w pokoju, nie miałem siły by wędrować do komórki w celu porąbania drewna i przyniesienia węgla. Położyłem się spać pod kilkoma śpiworami. Poranne wskazanie termometru w pokoju wykazało, że ogrzałem pokój do temperatury dodatniej.
W czasie pomiarów w profilu na pasmo Żuków zdarzyło się, że moja ścieżka przecięła się ze ścieżką schodzącego w dół żubra. Na szczęście popatrzył na mnie lekceważąco i powędrował dalej w swoją stronę. Spotkań ze zwierzyną było więcej (jelenie, wilki, sowy). Do wyjątkowego zaliczam spotkanie rysia na jednej z polan pasma Żuków.
Aby nawiązać kontakt telefoniczny ze światem należało kręcić korbką telefonu znajdującego się w stacyjnej dyżurce i czekać aż zgłosi się pani z centrali w Ustrzykach. Gdy zbyt długo nie zgłaszała się, należało obejść barak, by sprawdzić czy przewody telefoniczne nie są zwarte miedzy słupami. Kolejna próba nawiązania łączności, już po rozdzieleniu obu przewodów, zwykle była udana. Co nie znaczy, że po kilku godzinach, gdy zadzwonił telefon, nie padało pytanie „Lublin nie odpowiada, czy czeka pan dłużej?”.
Kierownik Stacji, prof. dr hab. A. Henkiel, w czasie wielu wspólnych posiedzeń na werandzie, opowiadał obecnym tam osobom m. in. o wcześniejszych losach Stacji. Był On jednym z budowniczych baraku. Mówił m. in. o tym, że Powiatowa Rada Narodowa zaproponowała prof. dr. hab. Adamowi Malickiemu przejęcie pod stację naukową bądź pałacyku w Olszanicy, bądź parku podworskiego w Równi. Park obejmował powierzchnię 2,4 ha, na jego terenie rosły okazały lipy. Podkreślał, że barak w Równi został zbudowany przez pracowników i studentów geografii. Przytaczał kto z nich był zdunem, kto cieślą, kto stolarzem. Wspominał też miesięczne dyżury na Stacji pełnione w latach 60. XX wieku przez pracowników Katedry Geografii Fizycznej UMCS[2].
Od osób, pełniących w latach 60. dyżury, można było dowiedzieć się, że zdarzyło się w Stacji smażenie jajecznicy i gotowanie mleka za pomocą… grzałki elektrycznej czy oranie ogródka warzywnego z użyciem… motocykla. W latach 1967–1993 funkcjonowała „kronika” Stacji („Złota Księga”). Zawartych jest w niej szereg uwag, komentarzy dotyczących życia w Stacji napisanych przez osoby przebywające na miesięcznych dyżurach. Księga zawiera liczne wpisy mgr. Tadeusza Kobusińskiego, pracownika Stacji w latach 1974–1978, a także przepisy kulinarne z lat 80. XX wieku.
Barak Stacji w latach 80. XX wieku tętnił życiem. Funkcjonowanie bywało trudne, bowiem budynek nie był przystosowany do jednoczesnego mieszkania pracownika Stacji z rodziną i przebywania w tym samym czasie kilkunastu osób przyjezdnych. Było tylko jedno „oczko” ubikacyjne w łazience. Trudności były szczególnie dokuczliwe w czasie pierwszego obozu oraz ostatnich turnusów. Brak wody w 1981 roku pociągał za sobą konieczność korzystania z zewnętrznej latryny. Do tego doszła wtedy awaria w dostawie energii elektrycznej. W czasie dwóch obozów w 1992 roku stan baraku był tak zły, że woda ciekła z sufitu w niektórych pokojach. Czułem przebicia prądu przy kontaktach i zostały odłączone m. in. lampki nocne. Uczelnia nie przeprowadziła remontów przez kolejne miesiące i obóz w 1993 roku organizowałem w oparciu o schroniska w Bieszczadach. Warunkiem, by obóz został sfinansowany przez Wydział, był udział studentów z innych krajów. Wysłałem zaproszenia do wyższych uczelni w Rumunii, Słowacji i Ukrainie. Otrzymane zgłoszenia pozwoliły na rozpoczęcie prac organizacyjnych. Po pewnym czasie dotarły jednak rezygnacje zagranicznych uczestników. Pozostało mi odwołać rezerwacje noclegów i przeprosić potencjalnych uczestników.
Ostatnie pomiary niwalne w profilu Równia – Żuków przeprowadziłem w lutym i w marcu 1994 r. Ich analiza została przedstawiona na Ogólnopolskim Zjeździe PTG w Lublinie w 1994 r. Natomiast zima 1994/1995 była ostatnią, kiedy Stacja funkcjonowała. Od stycznia 1995 potrzebne były wyjazdy osób pracujących w Lublinie do kontynuowania pomiarów oraz obserwacji prowadzonych w Równi. I okazało się, że po kilku tygodniach koszt delegacji w celu zastępstw w Stacji pochłonął cały roczny budżet jednostki organizacyjnej. Kierownik Stacji podjął decyzję o zawieszeniu obserwacji.
W połowie 1995 roku, w związku ze zwalniającym się etatem w Zakładzie Meteorologii i Klimatologii UMCS, prof. dr hab. Wojciech Warakomski zaproponował mi pracę w tym Zakładzie na etacie technicznym jako obserwator. Propozycję tę przyjąłem.
W 1996 roku zarządzeniem Rektora UMCS została oficjalnie zawieszona działalność Stacji w Równi. Nadzór nad majątkiem przekazany został Kierownikowi Roztoczańskiej Stacji Naukowej. Pomagałem kolegom z tej Stacji w przewożeniu sprzętu z Równi do Guciowa. Gdy w 1998 roku jechaliśmy z dr. Szczepanem Mrugałą na praktykę do Wołosatego, zajrzeliśmy do Równi. Baraku nie było. Został rozebrany. Senat UMCS podjął w 2013 roku uchwałę, w której wyrażona została zgoda na sprzedaż terenu Stacji.
Spotykając po latach uczestników dawnych obozów w Równi oraz uczestników zimowych wyjazdów, odbieram pogodne słowa dotyczące czasu, który jest mile wspominany przez te osoby. Dla niektórych był to pierwszy kontakt z górami i zamiłowanie do turystyki górskiej pozostało na lata. Były sytuacje, że osoby przyjeżdżające do Równi zapisywały się później na kurs przewodnicki po Bieszczadach i Beskidzie Niskim.
Marek Nowosad
[1] – Nazwy zakładów zostały podane tylko w odniesieniu do osób, które w roku akademickim 2014/2015 już nie były pracownikami Wydziału NoZiGP UMCS.
[2] - Wiele informacji dotyczących funkcjonowania Stacji w Równi w latach 60. XX wieku zostało przedstawionych przez A. Henkla w 1985 r. w Czasopiśmie Geograficznym (LVI, 1, 11-114). Materiały związane ze Stacją zawarte są także w 8 tomach Prac Studenckiego Koła Naukowego Geografów (m. in. inwentaryzacja drzewostanu w stacyjnym parku).
Literatura nt. Bieszczadzkiej Stacji Naukowej UMCS w Równi:
a) Pomiary śniegowe w profilu na Szeroki Wierch (6 lutego 1985), b) W profilu Ustrzyki Górne – Szeroki Wierch wysokość pokrywy śnieżnej osiągała 165 cm (6 lutego 1985), c) Śniegowskaz w górnej części profilu Równi – Żuków | |
Powrót uczestników obozów z Rosolina (z tzw. „jaskini”) | |
Uczestnicy obozów „0” |