Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
Jak miałem 16 lat moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Od tamtej pory zacząłem czuć się źle. Nie wiedziałem do końca co się ze mną dzieje. Może to dziwne, ale nie łączyłem tego ze śmiercią rodziców. Myślałem, że bardzo dobrze sam sobie daję radę. Oczywiście pomagała mi ciocia z wujkiem. Znalazłem pracę fizyczną i jakoś to szło do przodu. Przez około 3-4 lata (nie pamiętam już dokładnie) „chodziłem” z tym stanem, aż poznałem dziewczynę, która sprawiła, że pod wpływem rozmów udałem się do specjalisty. Okazało się, że byłem w depresji.
Na początku nie widziałem żadnej zmiany. Nie wiedziałem w ogóle co się dzieje. Myślałem, że to mi nic nie da. Moja Pani terapeuta mówiła, że na efekty czasami trzeba poczekać. Teraz z perspektywy czasu widzę, że było mi to potrzebne. Udało mi się przepracować żałobę i jakoś bardziej rozumieć to co się dzieje we mnie środku. To sprawia, że teraz łatwiej mi się żyje. Oczywiście to nie jest też tak, że wszystkie moje problemy minęły i nie miewam gorszych dni. Chyba każdy je ma, ale dzięki terapii wiem jak do nich podchodzić i lepiej sobie z nimi radzę.
Nie bałem się pomocy w ogóle. Bardziej byłem przestraszony, że sobie coś zrobię. Było ze mną naprawdę źle, ale nigdy nie byłem u psychologa czy psychoterapeuty. Wtedy nie wiedziałem nawet czym oni się różnią. Nie rozumiałem co się ze mną dzieje, ale widziałem, że jestem w coraz gorszym stanie. Pewnie gdyby nie interwencja koleżanki z pracy to nigdy bym z tej pomocy nie skorzystał. Teraz z czasem uważam, że bardzo ważni są ludzie z którymi się przebywa czy pracuje. Ważna jest odpowiednio szybka interwencja, dlatego nie można być obojętnym na drugiego człowieka.