Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
7 listopada 1867 roku urodziła się Maria Curie-Skłodowska, patronka naszej Uczelni. Z tej okazji przypominamy reportaż Klaudii Olender „Wszystkiego najlepszego, Mario!”, w którym w różnych obszarach przedstawiono osobę tej wybitnej noblistki.
„Obraz Marii Skłodowskiej-Curie, jaki posiadam, to obraz kogoś, kto żył wielką pasją, dla kogo nauka była przede wszystkim przyjemnością. (…) Ona nie poświęciła się dla nauki. Ona miała taką pasję i miała szczęście zajmować się nią w życiu” – powiedział sześć lat temu Pierre Joliot, wnuk noblistki, w czasie wizyty na UMCS podczas obchodów 150. rocznicy jej urodzin.
Mówili o niej „Madame Curie”. Jej imieniem nazwano różę, pierwiastek chemiczny Kiur, kratery na Księżycu i Marsie oraz górę na Spitsbergenie. Była pionierką w wielu, niekiedy „wyłącznie męskich” dziedzinach: prekursorką nowej gałęzi chemii – radiochemii, współtwórczynią nauki o promieniotwórczości i inicjatorką badań nad leczeniem raka za pomocą promieniowania jonizującego. Była pierwszą kobietą i jedyną w historii nauki, która zdobyła dwie Nagrody Nobla z dwóch różnych dziedzin – fizyki i chemii oraz pierwszą noblistką, której córka, Irena Joliot-Curie, również otrzymała to zaszczytne wyróżnienie. Jako jedna z pierwszych kobiet studiowała na paryskiej Sorbonie, uzyskała tytuł profesorski i kierowała laboratorium badawczym na tej uczelni. Była pierwszą damą wśród członków Akademii Medycznej w Paryżu i uczestniczką w Konferencjach Solvay’owskich. Ponadto jako pierwsza kobieta-nie lekarz uzyskała honorowy tytuł członka Międzynarodowego Zrzeszenia Lekarek – Medical Women’s International Association (MWIA). Do dziś jest jedyną cudzoziemką, której prochy spoczęły w paryskim Panteonie. Przez całe życie przełamywała stereotypy. O kim mowa? Oczywiście o Marii Curie-Skłodowskiej, Patronce naszej Alma Mater, która gdyby żyła, dziś obchodziłaby 156. urodziny. To doskonała okazja, aby poznać kilka ciekawostek na temat tej wybitnej uczonej.
Maria Salomea Curie-Skłodowska urodziła się 7 listopada 1867 r. w Warszawie jako najmłodsze, piąte dziecko pary nauczycieli – Bronisławy i Władysława Skłodowskich. Nauczycielem fizyki i chemii był również jej dziadek, Józef Skłodowski, który został dyrektorem gimnazjum w Lublinie. Zdobywanie wiedzy i szacunek do nauki miały więc w domu przyszłej noblistki wartość szczególnie ważną. Maria, zwana Manią, od najmłodszych lat wyróżniała się ponadprzeciętną inteligencją i chłonęła naukę z nadzwyczajną łatwością, m.in. w wieku 4 lat potrafiła już czytać: „Szczególniejsza nieśmiałość zabarwia rumieńcem twarz Mani, gdy tylko dziecko wspomina o czytaniu. Bo z tym czytaniem było tak: przed rokiem Brońci, której nauka abecadła bynajmniej nie wydawała się zajmująca, przyszło na myśl, że będzie dużo przyjemniej, jeśli weźmie sobie do towarzystwa Maniusię jako „uczennicę”. Przez kilka tygodni układały wspólnie kartoniki z literami, wreszcie któregoś ranka Brońcia z trudem usiłowała przesylabizować ojcu tekst elementarza, a Mania zniecierpliwiła się nagle i, wziąwszy jej książkę z ręki, przeczytała go płynnie od razu. Milczenie, które wówczas zaległo dokoła, napełniło ją w pierwszej chwili dumą, więc czytała dalej, uważając to wciąż za najmilszą i najciekawszą zabawę” – wspomina jej córka, Ewa Curie.
Kiedy w 1876 r. zmarła jej najstarsza siostra Zofia, a dwa lata później matka, Maria popadła w depresję. Te dwie rodzinne tragedie wpłynęły również na późniejszą postawę Marii, która będąc nastolatką odrzuciła religię, deklarując się jako ateistka.
W 1883 r. przyszła noblistka ukończyła gimnazjum ze złotym medalem, otrzymując najwyższe oceny końcowe ze wszystkich przedmiotów. Po latach jednak tę szkolną edukację nie wspominała zbyt dobrze: „Dzieci, wiecznie podejrzewane i szpiegowane, wiedziały o tym, że jedna rozmowa polska albo nieostrożne słowo mogły poważnie zaszkodzić nie tylko im samym, lecz także i rodzicom. We wrogim otoczeniu traciły całą radość życia, a przedwczesne uczucie nieufności i oburzenia przytłaczało jak zmora ich dzieciństwo. Z drugiej strony tak nienormalne warunki rozwoju podniecały uczucia patriotyczne” – pisała Maria Curie-Skłodowka.
Po ukończeniu szkoły średniej Maria Curie-Skłodowska myślała o dalszej edukacji. Jednak ówczesny Uniwersytet Warszawski nie przyjmował wtedy kobiet, a studia na Sorbonie były za drogie. Podobne marzenia miała jej starsza siostra – Bronia, która chciała rozpocząć medycynę.
W związku z tym, siostry Skłodowskie postanowiły zawrzeć pakt i obiecały sobie wzajemną pomoc. Ustaliły, że pierwsza do Francji wyjedzie Bronia, a Maria będzie zarabiać i podsyłać pieniądze, wspierając w ten sposób studia medyczne Broni, by później skorzystać z jej pomocy w Paryżu. W związku z tym siedemnastoletnia Maria przyjęła m.in. posadę nauczycielki w domu Żórawskich w Szczukach, w okolicach Ciechanowa, ok. 120 km od Warszawy. Później zatrudniła się jako guwernantka u bogatej rodziny Fuchsów, którzy wyjechali na wakacje do Zoppotu (obecnie: Sopotu). Przez całe życie siostry Skłodowskie łączyła wielka przyjaźń: „Zdaje mi się czasem, że Ty jesteś stworzeniem, które najwięcej kocham na świecie, i że nikogo nigdy tak kochać nie będę, a w każdym razie Ci ręczę, że o Ciebie i Twoje szczęście dbam więcej niż o siebie” – pisała Maria w liście do Broni z 1884 r.
Gdy w 1932 r. Maria otworzyła w Polsce Instytut Radowy, bliźniaczą placówkę do tej, którą stworzyła w Paryżu, to właśnie jej siostra Bronia została jego pierwszym dyrektorem.
Kiedy Maria pracowała w Szczukach, na święta zjechali się najstarsi synowie Żórawskich, a wśród nich – Kazimierz, o rok starszy od Marii, student Uniwersytetu Warszawskiego. Między młodzieńcem i przyszłą noblistką nawiązała się nić sympatii, która przerodziła się w wielkie obustronne uczucie. „Ona nie ma jeszcze dziewiętnastu lat. On zaledwie odrobinę starszy. Robią plany małżeńskie” – napisała Eva Curie. Jednak te plany dość szybko zrujnowali rodzice Kazimierza, którzy kategorycznie nie zgodzili się, aby ich syn ożenił się z guwernantką bez grosza, „zmuszoną pracować u obcych”. „Jej inteligencja, wychowanie i pochodzenie szlacheckie nie miały tu większego znaczenia – państwo Żórawscy uważali, że ich syn nie powinien żenić się z osobą o tak niskim statusie społecznym, nieposiadającą w dodatku żadnego majątku” – pisała Susan Quinn, biografka Marii Curie-Skłodowskiej. Kto wie, może gdyby przyszła noblistka stanęła na ślubnym kobiercu ze swoim wybrankiem i pozostała w Polsce, to późniejszy świat nauki wyglądałby zupełnie inaczej?
Po powrocie do Warszawy Maria pobierała naukę na nielegalnym Uniwersytecie Latającym. W tym okresie zrealizowała również swoje wielkie marzenie – kuzyn Józef Boguski, fizykochemik i uczeń Dymitra Mendelejewa wprowadził ją do laboratorium w Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie: „Ku mojej wielkiej radości po raz pierwszy w życiu uzyskałam dostęp do pracowni, do małego laboratorium miejskiego, które prowadzi mój brak cioteczny. Niewiele miałam czasu, żeby tam pracować, z wyjątkiem wieczorów oraz niedziel, i zwykle pozostawiona byłam sama sobie. Próbowałam różnych doświadczeń opisanych w podręcznikach fizyki i chemii, a wyniki ich były czasem bardzo dobre. Niekiedy dodawał mi otuchy jakiś drobny sukces. Kiedy indziej znów wpadłam w głęboką rozpacz z powodu wypadków i błędów wynikających z mojego braku doświadczenia. Ponieważ jednak na ogół wiedziałam, że postępy nie przychodzą ani szybko, ani łatwo, te pierwsze próby utrwaliły we mnie zamiłowanie do badań eksperymentalnych na polu fizyki i chemii” – wspominała noblistka. Zdobyta wiedza, umiejętność analizy chemicznej i poznanie pracy badawczo-naukowej z pewnością wpłynęły na jej dalszą pracę oraz wyizolowanie radu i polonu. O tym, jak było to dla niej ważne, mówiła po latach: „Gdyby mnie w Warszawie dobrze nie nauczyli analizy profesor Napoleon Milicer i jego asystent doktor Kossakowski, nie wydzieliłabym radu”. To zamiłowanie do nauki fizyki i chemii połączyło później Marię i Piotra Curie.
Podczas I wojny światowej, Madame Curie aktywnie wspierała walczących na froncie swoją wiedzą i doświadczeniem naukowym. Wpadła na pomysł, aby w leczeniu rannych wykorzystać prześwietlenia rentgenowskie. Na jej prośbę utworzono wojskowe centrum radiologiczne, które pomogło setkom tysięcy rannych. Maria wraz z córką Ireną uczyły lekarzy i chirurgów jak poprawnie wykonywać prześwietlenia kości, żeby diagnozować złamania czy jak szukać pocisków w ciele, a dla lekarek przeprowadzały specjalne kursy radiologiczne. Zbudowała „armię” mobilnych placówek radiologicznych – „małych Curie”. Jako jedna z pierwszych kobiet zdobyła prawo jazdy na samochody ciężarowe, aby móc kierować właśnie takim pojazdem, uposażonym w aparat RTG i ciemnię.
„Matka nauczyła mnie obsługi aparatów, wówczas jeszcze bardzo prymitywnych w porównaniu z obecnie używanymi, i w okresie od listopada 1914 r. do marca 1915 r. wielokrotnie zabierała mnie ze sobą do pomocy przy manipulowaniu aparatami. Później pozostawiała mnie dając mi samodzielne zadania. Mając zaledwie 18 lat musiałam wziąć na siebie całą odpowiedzialność za obsługę radiologiczną w szpitalu angielsko-belgijskim koło Ypres, kilka kilometrów od linii frontu. Ponadto wypadło mi uczyć metod lokalizacji pocisków belgijskiego lekarza wojskowego, który odnosił się wrogo do najbardziej elitarnych pojęć geometrii” – wspominała Irene Joliot-Curie.
Jak wspomina Irene Joliot-Curie, jej rodzice sprzeciwiali się komercjalizacji badań i mimo zdobycia Nagrody Nobla, nie chcieli opatentować metody izolowania radu z minerału uranitu. Twierdzili, że radu nie stworzyli, a odkryli, więc jest to dobro całej ludzkości i takie działania nie byłyby zgodne z „duchem nauki”. Można zatem uznać Marię i Piotra Curie za pionierów współczesnego modelu „open source” w nauce, czyli wolnego udostępniania wiedzy. Jak wspominała po latach noblistka: „Wyrzekając się korzyści z odkrycia (radu) poświęciliśmy znaczny majątek, który mógł dostać się naszym dzieciom. Ale takie było nasze przekonanie i wola. Wielu przyjaciół zwracało nam uwagę, że gdybyśmy zastrzegli swoje prawa, mielibyśmy za co stworzyć doskonały instytut, unikając tylu przeszkód, które były ciężarem dla nas obojga”.
„Trzeba mieć wytrwałość i wiarę w siebie. Trzeba wierzyć, że człowiek jest do czegoś zdolny i osiągnąć to za wszelką cenę” - powtarzała Maria Curie-Skłodowska. Niech jej słowa będą inspiracją dla kolejnych pokoleń. Pokonujmy granice i stereotypy, bądźmy jak Maria Curie!
To tylko kilka ciekawostek z życia naszej Patronki. Jej niezwykłe i niekiedy tragiczne losy mogłyby posłużyć za kanwę niejednego serialu. Dzięki wielu badaniom i publikacjom naszych naukowców, możemy dowiedzieć się więcej o jej zasługach dla nauki, ale również i o życiu prywatnym uczonej. Poniżej zamieszczamy linki do ciekawych archiwalnych materiałów.
Życiorys Marii Curie-Skłodowskiej
Strona poświęcona naszej Patronce
Kserokopie listów Marii Curie-Skłodowskiej
Fotografie ze zbiorów UMCS - galeria I