Naukowe samooszukiwanie

W styczniowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich” ukazał się wywiad z prof. Stefanem Franzenem z Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej (USA), z którym rozmawiała Magdalena Cichocka. Zachęcamy do lektury!

Czym są nadużycia w badaniach naukowych? Jak można je zdefiniować?

W Stanach Zjednoczonych wszelkie oszustwa naukowe określane są jako research misconduct. Użycie tego określenia w stosunku do naukowca uznawane jest za bardzo poważny zarzut, gdyż kryją się za nim takie czyny jak fałszerstwo, fabrykowanie danych czy wyników lub plagiat, czyli działania spoza przyjętych norm naukowych, niezależnie od tego, czy dopuszczono się ich w wyniku lekkomyślności, czy też celowo. Dodam, że najtrudniejsze jest zidentyfikowanie i udowodnienie intencji, która przyświecała takim czynom. Moim zdaniem ta kwestia powinna być rozpatrywana jedynie w przypadku osób, które wielokrotnie dopuściły się tego typu nierzetelności lub wyrządziły szkodę innym.

Określenie „niewłaściwe postępowanie” początkowo stosowane było tylko przy zapobieganiu oszustwom podatkowym. Jednak badacze, którzy wnieśli swój wkład w powstanie regulacji prawnych dotyczących niewłaściwego postępowania, poszerzyli jego znaczenie tak, że objęło ono także naukowców. Celem niniejszych przepisów była ochrona naukowców przed nękaniem. Taki los był na przykład udziałem klimatologów, których oskarżano o niewłaściwe postępowanie, negując wyciągane przez nich wnioski. To oczywiste, że potrzebujemy różnego typu zabezpieczeń przed atakami na naukę i uczonych z pobudek politycznych lub ekonomicznych. Osobiście nie wierzę jednak, że wspomniane regulacje są korzystne dla naukowców.

Obecnie w anglojęzycznym świecie naukowym plagiat nie jest już tak powszechny jak wcześniej, gdyż – czego badacze mają świadomość – programy komputerowe potrafią zidentyfikować podobieństwa pomiędzy tekstami w milionach artykułów. Niektórzy naukowcy kradną jednak pomysły np. z wniosków grantowych lub prac magisterskich oraz doktorskich swoich podopiecznych.

Najczęściej niewłaściwe postępowanie w badaniach przyjmuje formę fałszerstwa lub sfabrykowania wyników badań. Niektórzy naukowcy modyfikują dane lub nimi manipulują. Ukrywając prawdę, podają błędne informacje o warunkach eksperymentu. Tak spreparowane dane lub wyniki można znaleźć głównie w artykułach zamieszczanych w czasopismach naukowych, ale także we wnioskach grantowych. Podczas omawiania nadużyć będę odwoływał się do określenia fałszerstwo, włączając w to także pojęcie fabrykowania wyników, ponieważ wymienione terminy są znaczeniowo spokrewnione.

Kiedy dochodzi do fałszowania badań? Czy są dziedziny, w których jest to bardzo częste?

Z dostępnych informacji wynika, że medycyna i psychologia to dwa obszary, w których odnotowano najwyższy wskaźnik fałszerstw wyników badań. Na przykład znaczną ich liczbę wykryto w analizach komórek macierzystych. To prestiżowe badania – osiągnięcie sukcesu wiąże się w tym przypadku zawsze z uzyskaniem cenionych nagród.

Niezwykle interesujący jest fakt, że bardzo często fałszerstwa wykrywane są w psychologii, tymczasem zrozumienie „psychologii fałszerstwa” jest konieczne do uświadomienia sobie, czym kierują się ludzie, którzy dopuszczają się takich czynów.

Nadużycia są natomiast praktycznie niemożliwe w matematyce. W fizyce także znanych jest stosunkowo niewiele przypadków. Można powiedzieć, że w naukach ilościowych trudniej o fałszerstwo. Jednak nacisk na rozwój i wykorzystanie metod obrazowania w badaniach nanotechnologicznych zwiększył ich liczbę. Manipulacja danymi w postaci obrazowej to jedno z najczęstszych nadużyć.

Co prowadzi do ich powstawania?

Uważam, że do większości fałszerstw dochodzi z powodu chęci oszukania samego siebie, ale także w sytuacjach, gdy zawodzi komunikacja pomiędzy mentorem a uczniem. Trudno sobie wyobrazić kogoś, kto przez wiele lat zgłębia wiedzę na temat danego zagadnienia tylko po to, aby popełnić oszustwo. Czasami naukowiec odmawia przyznania się do błędu i w konsekwencji dokonuje fałszerstwa, aby ukryć prawdę. Oczywiście do zmiany jego postawy może prowadzić presja na szybkie publikowanie wyników badań lub uzyskania dotacji. Sinclair Lewis powiedział, że „trudno jest zobaczyć prawdę, jeśli wynagrodzenie zależy od tego, żeby jej nie widzieć” (to nie jest dosłowny cytat, ale wyraża jego sens). Wszędzie tam, gdzie istnieją silne bodźce finansowe, niektórzy badacze „widzą to, co chcą”. Wyobraźmy sobie, że jakiś naukowiec stworzył obiecującą technologię i otrzymał od inwestora ogromne fundusze na jej rozwój. Jeśli okaże się, że technologia nie jest tak atrakcyjna, jak początkowo sądzono, może być mu bardzo trudno przyznać się do porażki. Zamiast tego może próbować użyć subtelnych środków, aby to ukryć. Dlatego podkreślam – to bardziej samooszukiwanie niż starannie zaplanowane oszustwo. Podsumowując, zdarzają się przypadki celowego oszustwa, chociaż, moim zdaniem, są one rzadkie.

W jaki sposób odkrywane są błędy w badaniach naukowych?

Załóżmy, że dwie konkurujące ze sobą grupy badawcze przeprowadzają ten sam eksperyment lub badania uzupełniające. Kiedy uzyskają różne wyniki, pojawiają się spory i dyskusje. Zwykle jedna grupa ma rację, a błąd drugiej staje się oczywisty. To sytuacja w nauce normalna i nie wiąże się w żadnym razie z jakimkolwiek wykroczeniem. Takie sytuacje wywołują jednak u wielu osób przekonanie, że błędy ujawniane są w jakiś sposób automatycznie w normalnym procesie badań naukowych. Niestety, nie zawsze tak jest. Ponieważ istnieje wymóg publikowania nowatorskich wyników badań, trudno jest opublikować te, które ujawniają błędy innych. Mówiąc krótko, jeśli jedynym celem książki lub artykułu jest ujawnienie błędu lub fałszerstwa, bardzo trudno będzie opublikować taką pracę. Recenzenci uznają, że nie jest ona wystarczająco nowatorska. Wygląda na to, że szybkie opublikowanie odkrycia stało się ważniejsze od rzetelnej pracy naukowej. Przykładów jest wiele. Większości z nich nie zaliczymy do niewłaściwego postępowania, uznamy je raczej za niechlujne, szybko przeprowadzone eksperymenty, głównie po to, aby „zatknąć flagę” i powiedzieć: „byliśmy pierwsi”. Wysiłek naukowców, którzy wykonują pracę ostrożniej i ujawniają przy tym błędy badawcze innych, rzadko jest doceniany. Fakt, że jakaś publikacja jest wadliwa, wydaje się mniej istotny niż bycie pierwszym.

Jakie są najbardziej znane przypadki fałszowania i fabrykowania badań?

Istnieje wiele książek, w których został poruszony ten temat. Pierwszą jest Betrayers of the Truth: Fraud and Deceit in the Halls of Science Williama Broada i Nicholasa Wade’a (Simon & Schuster, Nowy Jork), napisana na początku lat 80., gdy omawiany problem pojawił się w świadomości społecznej.

Z kolei najbardziej znanym i rażącym przypadkiem fałszowania badań jest sprawa Jana Schöna, który pracował w Bell Laboratories w New Jersey. Twierdził on, że stworzył tranzystory molekularne, co byłoby rewolucyjnym wynalazkiem. Przez wiele miesięcy średnio co osiem dni publikował artykuły na łamach czasopism „Nature” i „Science”. Miał wielu współpracowników, którzy chętnie współsygnowali jego artykuły. Dlaczego nikt nie zauważył, że coś jest nie tak? Wystarczy przejrzeć wspomniane teksty – informacje w nich zawarte są zbyt nieprawdopodobne, aby można było w nie uwierzyć. Wreszcie ktoś niezaangażowany w te badania dostrzegł, że oszacowane błędy w danych były identyczne w dwóch różnych publikacjach. Jest to statystycznie niemożliwe, ponieważ oznaczałoby to, że tysiące punktów pomiarowych (danych) odchyliło się dokładnie w ten sam sposób w dwóch całkowicie odrębnych badaniach.

Co można zrobić, aby naukowcy byli bardziej otwarci na dyskusję na ten temat?

Naukowcy dyskutują o słynnych przypadkach oszustw w badaniach, szczególnie tych dotyczących studentów lub doktorantów. Rzadko jednak przedmiotem ich dyskusji są przypadki, w których to profesorom i innym bardziej doświadczonym naukowcom zdarza się fałszować dane. To niezwykle niekomfortowe pomyśleć, że kolega może manipulować danymi lub, co gorsza, że ktokolwiek z nas mógłby się tego dopuścić, gdyby wywierana presja była wystarczająco duża. Uważam, że szkolenia z pewnych aspektów psychologii mogłyby pomóc naukowcom uświadomić sobie, że omawiane tutaj zachowania są częścią ludzkiej natury. Byłoby nam dużo łatwiej, gdybyśmy wszyscy mogli szczerze powiedzieć sobie i naszym współpracownikom, że pokusa istnieje, a świadomość tego jest jednym z najlepszych sposobów na skonfrontowanie się z nią. Oczywiście szkolenie z zakresu metod naukowych i badanie bardziej powszechnych przypadków niewłaściwego postępowania również mogą skłaniać do dyskusji.

Jednym z obecnych problemów jest to, że fałszerstwo uznaje się za nadużycie w badaniach, co jest oczywiście poważnym zarzutem i może grozić zakończeniem kariery naukowej. A jest to konsekwencja zbyt daleko idąca. Takie błędy należy przede wszystkim korygować. Uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby stworzenie komisji, która miałaby uprawnienia, aby nakazać autorowi wycofanie publikacji zawierającej sfałszowane dane. Taka procedura byłaby odpowiednia, ponieważ, według mnie, kara powinna być adekwatna do przestępstwa. Podkreślam, że fałszowanie wyników badań w większości przypadków nie jest przestępstwem. Zarzut nadużyć badawczych mógłby być zatem zarezerwowany dla poważnych przypadków obejmujących powtarzające się fałszerstwa, krzywdzenie innych osób, oszukiwanie inwestorów i agencji finansujących badania. Regulacje zachęcające wszystkich badaczy do sprawdzania i ponownego sprawdzania wyników w swoich publikacjach pomogłyby naukowcom stać się bardziej otwartymi na dyskusje w kwestii poprawności wyników.

Skąd u Pana Profesora zainteresowanie tematem fałszerstw w badaniach naukowych?

Ponieważ sam byłem świadkiem nierzetelności naukowej. Próbowałem porozumieć się z dwoma moimi kolegami (obaj to profesorowie), którzy opublikowali sfałszowane dane w kilku artykułach w czasopismach naukowych. A było to tak: na początku zostałem zaproszony do tworzącego się zespołu badawczego i wspólnych wysiłków na rzecz pozyskania funduszy na badania tej grupy. Dołączyłem do tego projektu i po przeczytaniu pierwszych publikacji odkryłem fałszerstwo – próbowałem powtórzyć przedstawione badania, aby zrozumieć mechanizm, który opisali autorzy. W końcu, gdy ci profesorowie po moich uwagach nie byli gotowi rozważyć choćby korekty (nie mówiąc już o sprostowaniu), a nawet zagrozili uniwersytetowi procesem sądowym, jeśli opublikuję wyniki swoich analiz, zgłosiłem sprawę do specjalisty ds. uczciwości badań. Od tego dnia moje życie bardzo się zmieniło. Niektórzy naukowcy uwierzyli w plotki, że kierując się zazdrością, rzuciłem fałszywe oskarżenia. Gdy opublikowałem swoje wyniki w czasopismach naukowych, sytuacja tylko uległa pogorszeniu. Prawnicy tych profesorów zaczęli wysyłać listy do redaktorów czasopism, twierdząc, że ukradłem próbki i sfałszowałem dane w swoich publikacjach. Ale artykuły opierały się na wspólnej pracy, mojej i redaktorów, i miały jedynie udowodnić, że proces opisany przez tych naukowców był błędny. Agencja grantowa National Science Foundation potrzebowała aż dziesięciu lat, aby stwierdzić, że rzeczywiście w przypadku wspomnianych profesorów mamy do czynienia z fałszerstwem naukowym. Oczywiście stawiając ten zarzut, wiedziałem, że się nie mylę. W ciągu tych dziesięciu lat z powodu odwetu owych profesorów spotkało mnie wiele nieprzyjemności. Niektórzy naukowcy dostrzegali ujawnione przeze mnie fałszerstwo, ale wielu innych nie. Po ujawnieniu stało się ono oczywiste, a jednak wciąż spotykały mnie przykrości. To, jak zachowuje się środowisko w takich przypadkach, mocno mnie niepokoi. Byłem idealistą i wierzyłem, że nauka to przede wszystkim poszukiwanie prawdy. Pewnie tak jest, ale jesteśmy tylko ludźmi i naukowcy muszą o tym pamiętać podczas prowadzenia badań.

Wszystkie te zdarzenia starannie notowałem i po wielu latach negatywnych doświadczeń napisałem książkę University Responsibility for the Adjudication of Research Misconduct: The Science Bubble, opublikowaną przez wydawnictwo Springer. Zawarto w niej poglądy naukowca na problem nadużyć w badaniach naukowych, a to jest dość rzadkie w znanej mi literaturze. Ta książka to także przewodnik dla innych badaczy. Jest ona, co mnie cieszy, chętnie czytana. Oczywiście opisuję w niej rzeczywiste wydarzenia, chociaż starałem się nie używać prawdziwych imion i nazwisk oraz nazw uczelni, informacje te można jednak z łatwością odnaleźć.

Tłumaczenie: Dominika Winiarska. Konsultacja merytoryczna: prof. dr hab. Ryszard Naskręcki.

Fot. Bartosz Proll

    Aktualności

    Data dodania
    3 lutego 2022