Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
Paweł D. Znamierowski – studia w Instytucie Wychowania Artystycznego UMCS (dziś Wydział Artystyczny) w Lublinie. Dyplom z malarstwa, aneks z fotografii u prof. Mariana Stelmasika, doktorat na WA UMCS u dra hab. Marka Mazanowskiego, członek ZPAF i ZPAP.
Dzięki usytuowaniu na wzgórzach, rozdzielonych głębokimi wąwozami Lublin należał do miast przepełnionych powietrzem. Tak w sensie dosłownym, czemu sprzyjała wszechobecna jeszcze 30 lat temu zieleń, jak malarskim – układ urbanistyczny tworzył kolejne enklawy, poprzedzielane skwerami, parkami czy śródmiejskimi obszarami Rodzinnych Ogrodów Działkowych.
Ten świat odchodzi na naszych oczach i być może szybkość owych przemian zmusza do mniej powierzchownego przyglądania się miastu. Sięgając głębiej, dostrzegać zaczynamy to, co ulotne. A przecież to owa ulotność określa klimat danych miejsc – nie tylko miasto do miasta, ale ulica do ulicy, podwórko (pojęcie dziś obumierające) do podwórka jest niepodobne. Tym bardziej czarodziejskie, im więcej w nich tajemnic…
A cóż może tworzyć tajemnice obrazu malarskiego i fotograficznego, jak nie gry światła i barw. Światło konstytuuje przestrzeń, jej głębię i jest jednym z najistotniejszych „budulców” kompozycji sztuki przedstawiającej. Ba, wielu abstrakcjonistów również nie unika oparcia swych dzieł o światłocień. To światło nasyca lub gasi barwy, wydobywa z przestrzeni bryły lub delikatnie, jak u Leonarda, rozmywa kształty.
Jeśli powiada się, iż William Turner przedstawiał w gruncie rzeczy światło, wszystko inne traktując jako anegdotę, pełniącą rolę dekoracji do ukazania gry promieni słonecznych, to podobnie czyni w prezentowanym cyklu fotografii Paweł D. Znamierowski.
Różnicą zasadniczą między nimi (poza medium) jest fakt, iż u lubelskiego twórcy mamy do czynienia niemal wyłącznie ze światłem sztucznym, charakterystycznym dla miast od niemal 150 lat. Światłem o częstotliwościach zdecydowanie różnych od światła Słońca, proponującym nam szeroką gamę (odpustowych niekiedy) kolorów.
Jeśli zamiast patrzeć na ich źródła, spojrzymy pod nogi, to – po deszczu zwłaszcza – staniemy się świadkami całkiem nowej, bajkowej niekiedy, rzeczywistości. Nietrwałej tak, jak bijące o bruk krople dżdżu lub drobniutkie fale na deszczowych strumykach, gdzie światło i barwy zmieniają się szybciej niźli nadążyć za nimi zdoła ludzkie oko. I gdyby nie obiektyw aparatu fotograficznego, owa ulotność zniknęłaby bezpowrotnie.
Tu pytanie z ogródka mechaniki kwantowej – czym byłby i czy w ogóle by mógł istnieć świat bez obserwatora? To ludzkie oko i nasz mózg odbierając materię w ten lub inny sposób – kreują jej obecność i funkcjonowanie. Nie obiektyw więc, a ten, kto wyzwala spust migawki decyduje, co „ujrzy” aparat, a później, po ewentualnej obróbce cyfrowej, odbiorca prac Znamierowskiego.
Malarskość nocnych mgnień Lublina, jaką ukazuje twórca, to nie tylko zabiegi typowo techniczne – rozmycia, wyostrzenia, skontrastowanie lub przeciwnie – to także, a może przede wszystkim, dotarcie do poetyckiej warstwy miasta. Tej, która według wielu definitywnie odeszła wraz z Józefem Czechowiczem, a która miewa się całkiem dobrze, gdy odkrywać ją będzie przed widzami malarz o wrażliwości Mariusza Kiryły albo też fotografik o spojrzeniu Pawła D. Znamierowskiego.
Możemy spróbować podążyć tą ścieżką, choćby spacerując po wieczornym deszczu Krakowskim Przedmieściem. A jeśli ktoś chciałby mieć prace lubelskiego artysty za przewodnika, to przecież nic łatwiejszego… Odrobina wrażliwości i można ruszać…
Lech L. Przychodzki
W przestrzeni muzealnej wystawę będzie można zobaczyć w 2021 r.