RPA – największe zamieszki od czasów apartheidu

Zapraszamy do zapoznania się z komentarzem eksperckim adiunkta w Katedrze Systemów Politycznych i Praw Człowieka UMCS, dra Tomasza Bichty, na temat zamieszek w Republice Południowej Afryki. Tekst powstał w ramach inicjatywy „Okiem eksperta”, która ma na celu promowanie nauki, badań i specjalistycznej wiedzy naszych naukowców. Specjaliści z UMCS-u tworzą komentarze eksperckie, opinie, analizy czy prognozy branżowe dotyczące bieżących wydarzeń, problemów oraz zagadnień budzących wątpliwości, a znajdujących się w polu ich zainteresowań badawczych.

fot. Pixabay 


Pod koniec czerwca br. były prezydent RPA Jacob Zuma został skazany na karę 15 miesięcy więzienia. Przyczyną tego wyroku nie były oskarżenia wysuwane pod jego adresem w procesie o korupcję (Zuma rzekomo sprzyjał trzem biznesmenom, którym miał pozwalać na niezgodne z prawem wykorzystywanie państwowych zasobów), a obraza sądu, do której doszło po tym, jak były przywódca wielokrotnie ignorował wezwania na przesłuchania w śledztwie. Same oskarżenia i wezwania przed sąd nie powinny być dla Zumy niczym nowym, bo już w okresie sprawowania urzędu prezydenta był wielokrotnie oskarżany o korupcję, gwałt i pranie brudnych pieniędzy. Tym razem jednak jego aresztowanie stało się przyczyną wybuchu zamieszek, jakich RPA nie widziało od czasów apartheidu. W nocy z 7 na 8 lipca po uwięzieniu byłego prezydenta wybuchły liczne protesty, które po gwałtownych walkach z policją przerodziły się w potężną falę przemocy i grabieży. W chaosie ogarniającym kilka prowincji kraju zginęło już ponad 70 osób, a ponad 2500 zostało aresztowanych. Splądrowano tysiące sklepów, podpalono setki budynków, magazynów i fabryk, które wcześniej okradziono.

Obecny prezydent RPA, Cyril Ramaphosa, przeciwnik polityczny Zumy ostatecznie i trochę za późno zdecydował o wprowadzeniu 25 000 żołnierzy we wszystkie strefy konfliktu oraz oskarżył, póki co nie identyfikując ich, konkretne osoby o zaplanowanie i kierowanie zamieszkami. Zarzucił im chęć destabilizacji władzy państwowej czyniąc się jednocześnie celem owych działań. Uznał także, że demonstracje mają charakter plemienny. To ostatnie wzięło się zapewne z faktu, iż w momencie aresztowania dom Zumy otoczony był przez jego zwolenników ubranych w stroje plemienia Zulu, z którego wywodzi się były prezydent. To ich zachowanie i nawoływania do protestów zaważyły prawdopodobnie o wybuchu rozruchów. Z kolei Jessie Duarte, czołowa polityk południowoafrykańska, podobnie jak obaj prezydenci członkini Afrykańskiego Kongresu Narodowego, jako winowajców wskazała liczną rodzinę Zumy. Były prezydent jest poligamistą i obecnie posiada cztery żony i 21 dzieci. Wyjątkową bojowniczką wydaje się jedna z córek byłego prezydenta Duduzile Zuma-Sambudla, której wpisy na Twitterze wzywają do manifestacji. Tym bardziej, że po jej stronie jest Thulani Dlomo, były szef wydziału operacji specjalnych służby bezpieczeństwa RPA. Tego typu kolaboracja rodzi już poważne obawy rządzących co do prawdziwych powodów zamieszek.

Sytuacja się stabilizuje – czy aby na pewno?

Według źródeł rządowych, po kilkunastu dniach dotknięte przemocą obszary stopniowo powracają do normalności, a sytuacja w kraju jest już w pełni stabilna. Zablokowane podczas zamieszek autostrady i drogi mają być otwarte, by uniknąć na dłuższą metę problemów z zaopatrzeniem w podstawowe produkty. Z drugiej strony media społecznościowe pełne są informacji o rozszerzaniu się fali protestu na kolejne dzielnice państwa. Zamieszczane w nich zdjęcia pokazują uzbrojonych ludzi broniących dobytku bądź czuwających na blokujących drogi barykadach, a na udostępnianych filmach widać regularne strzelaniny. Paradoks tej sytuacji polega na tym, ze ranni w przepełnionych szpitalach Johannesburga, to nie ofiary tych strzelanin, ale przede wszystkim ludzie, którzy zranili się włamując się do sklepów czy wysadzając bankomaty. Stopniowo to właśnie te grabieże wychodzą na pierwszy plan całych zamieszek, a wątek polityczny staje drugoplanowy.

Co trapi RPA?

Pozostaje pytanie, czy masowe grabieże należy uznać za przejaw protestu politycznego, czy raczej miały one zupełnie inne podłoże, a detonatorem dla rabusiów stał się jedynie motyw polityczny? Sytuacja w Republice Południowej Afryki, mimo że świat po odrzuceniu apartheidu patrzył na nią bez obaw, wcale do spokojnych nie należy. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że RPA, podobnie jak zdecydowana większość państw Afryki boryka się z rozlicznymi problemami, których ot tak po prostu rozwiązać się nie da. Najważniejsze z nich to tragiczna sytuacja gospodarcza i nieudolne zarządzanie państwem. Sytuację pogarsza pandemia, a teraz dodatkowo rząd został zmuszony do zamknięcia wielu centrów szczepień zagrożonych rozgrabieniem. Zaszczepionych jest poniżej 2 proc. mieszkańców.

W RPA jedna trzecia obywateli jest bezrobotna, wśród młodzieży to nawet 42 proc. Rozwarstwienie majątkowe ma charakter skrajny. Nie dziwi zatem, że biedni wyszli na ulice, by protestować przeciw aresztowaniu swojego idola i współplemieńca, a część z nich wykorzystała ten pretekst, by rabować i niszczyć. Mają niewiele do stracenia, bo od lat żyją poniżej granicy ubóstwa, bezrobocie jest olbrzymie, a perspektywy poprawy nikłe. Dla młodych – właściwie żadne. Władze nie radzą sobie z sytuacją w kraju oraz gwałtownie wzrastającą przestępczością. Kraj zmaga się z trzecią falą pandemii – ponad 55 tysięcy południowoafrykańskich małych, średnich i mikro-przedsiębiorstw upadło już z tego powodu.

Niezbyt dobrze wygląda też sytuacja polityczna w kraju. Można powiedzieć, że w południowoafrykańskiej polityce panuje swoista stagnacja, która polega na tym, że od 1994 roku nieustannie rządzi to samo ugrupowanie polityczne. Jest to wielce zasłużony, wywodzący z organizacji narodowowyzwoleńczych czarnej ludności Afrykański Kongres Narodowy. Zarówno Zuma, jak i Ramaphosa są członkami różnych frakcji w tym ugrupowaniu i jak pokazuje obecna sytuacja, nie darzą się sympatią. Pomimo wręcz skandalicznej nieudolności w rządzeniu, Afrykański Kongres Narodowy nadal cieszy się największą popularnością. Fatalne wyniki gospodarcze nie odstręczają obywateli od głosowania na ANC – w ostatnich wyborach partia ta zebrała 57.5 proc. głosów. Jej były przywódca, Zuma, mimo sędziwego wieku (80 lat), wciąż cieszy się poparciem wielu rodaków, jednak to obecny prezydent lideruje partii. Jak widać więc na szczytach władzy nie jest spokojniej niż na ulicach i walka o przewodnictwo trwa na każdym kroku.

Podsumowanie i prognozy na przyszłość

Ten niewidziany od lat wybuch przemocy jest efektem nawarstwiania się licznych problemów społecznych RPA: skrajnym rozwarstwieniem majątkowym, bezrobociem, wysokim poziomem przestępczości, napięciami na tle etnicznym. Wszystkie te zjawiska dodatkowo wzmocniła epidemia Covid-19 i towarzyszące jej ograniczenia oraz kryzys ekonomiczny. Można założyć, że użycie wojska przywróci porządek, wydaje się również, że jakakolwiek konfrontacja protestujących z wojskiem utwierdzi tylko zwolenników Zumy w przeświadczeniu, że były prezydent jest ofiarą politycznej zemsty swojego następcy Cyrila Ramaphosy. Bo sam fakt, iż pierwszy raz w post-apartheidowym RPA, kiedy były prezydent został aresztowany, jest postrzegany jako zwycięstwo Ramaphosy i przełomowy moment w historii praworządności w kraju. Ostatecznie rabusie też znikną z ulic, chowając się w swoich kartonowo-blaszanych domach. Zmarli zostaną pogrzebani, a aresztowani osądzeni. Gospodarka powoli podźwignie się z tego upadku. Jacob Zuma odsiedzi kilkanaście miesięcy w więzieniu. Ale jest bardzo wątpliwe, by cokolwiek zmieniło się w życiu mieszkańców RPA. I wydaje się tylko kwestią czasu, kiedy – kierowani biedą i frustracją - ponownie wyjdą na ulice.


Dr Tomasz Bichta – wykładowca, komentator, adiunkt w Katedrze Systemów Politycznych i Praw Człowieka UMCS. W pracy naukowej koncentruje się na transformacjach polityczno-kulturowych we współczesnej Afryce, partiach i systemach politycznych oraz wybranych zagrożeniach bezpieczeństwa międzynarodowego.

    Komentarze eksperckie

    Data dodania
    22 lipca 2021