Igrzyska bez kibiców, Japonia bez tożsamości?

Trwają obecnie Igrzyska Olimpijskie Tokio 2020. To ważne wydarzenie sportowe staje się pretekstem do rozważań nad stosunkami społecznymi i politycznymi Kraju Kwitnącej Wiśni. Zachęcamy do zapoznania się z komentarzem dra Tomasza Bichty z Katedry Systemów Politycznych i Praw Człowieka UMCS w ramach cyklu "Okiem eksperta".

www.pixabay.com


Organizatorzy ogłosili, że Igrzyska Olimpijskie w Tokio odbędą się bez udziału kibiców. Wcześniej premier Japonii Yoshihide Suga ogłosił kolejny stan wyjątkowy w Tokio, by powstrzymać najnowszy wzrost zakażeń koronawirusem. Ma on obowiązywać od poniedziałku do 22 sierpnia br., czyli przez cały czas trwania Igrzysk. Początkowo podjęto decyzję o wykluczeniu udziału w imprezie fanów spoza Japonii. Teraz już wiadomo, że nawet lokalni kibice nie wejdą na żadną z aren olimpijskich. Ta kategoryczna decyzja to efekt rozmów organizatorów Igrzysk, przedstawicieli władz Japonii i przedstawicieli Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Jeszcze na początku lipca wydawało się, że jest szansa jedynie na  przedłużenie w Tokio obecnych, nieco łagodniejszych restrykcji, nazywanych przez japońskie  media jako "quasi-stan wyjątkowy", jednak w związku ze znacznym wzrostem liczby zakażeń zdecydowano się na przywrócenie pełnego stanu wyjątkowego. Będzie to już czwarty stan wyjątkowy wprowadzony w Tokio w związku z pandemią Covid-19. Jak podają japońskie służby medyczne każdego dnia przybywa tam niemal tysiąc przypadków zakażeń. Wydaje się więc, że podjęta decyzja, mimo utyskiwań kibiców jest całkowicie słuszna, bo same Igrzyska, jak łatwo się domyślić, mogą znacznie przyczynić się do wzrostu liczby zakażeń, nie tylko w Japonii, ale i innych państwach. Jest to szczególnie niepokojące, gdy weźmiemy pod uwagę nowe, szybciej rozprzestrzeniające się warianty wirusa.

Japonia na rozdrożu

Ciekawe wydaje się również zagadnienie, jak decyzja pozbawienia kibiców udziału w wydarzeniach sportowych wpłynie na samą Japonię, nie pod względem bezpieczeństwa zdrowotnego, tylko w kontekście politycznym i ekonomicznym. Jako kraj nieustająco poszukujący własnej tożsamości była i nadal jest tematem poruszanym bardzo często przez badaczy. Japonia bowiem od wielu lat stoi na swoistym rozdrożu i można odnieść wrażenie, że nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za konkretne działania mające na celu nadać państwu kierunek rozwoju i umiejscowić je na mapie politycznej, gospodarczej świata, ale także, a może przede wszystkim, na mapie regionu Pacyfiku, gdzie Kraj Kwitnącej Wiśni wciąż aspiruje do roli potęgi. Zmieniają się rządy, ale żaden nie podejmuje niezbędnych reform. Świat powoli przestaje widzieć Japonię jako najbardziej rozwinięty technologicznie i najbogatszy kraj. Sami Japończycy wciąż trzymają się wersji o swoim mocarstwowym charakterze wypracowanym już dość dawno temu. Wydaje się jednak, że nie mają już ku temu przesłanek. Z uwagi chociażby na ogromny wzrost roli Chin, Japonia zostaje w tyle, staje się krajem o coraz mniejszym znaczeniu gospodarczym i politycznym. Przy dynamicznym rozwoju innych państw azjatyckich, wątpliwa jest też rola lidera w strategicznym regionie Pacyfiku. Co prawda rozpęd wzięty po II wojnie światowej wciąż umiejscawia Japonię w czołówce gospodarek świata, ale tak naprawdę od ok. dwóch dekad kraj ten znajduje się w istocie w gospodarczej stagnacji i cierpi na deflację. Według agencji Bloomberg, Japonia ma największy ( i wciąż rosnący) dług publiczny na świecie.

Kontekst społeczny

Co jest zatem przyczyną takiego stanu rzeczy? Mimo, że wydaje się to nieco nieprawdopodobne, należy zwrócić uwagę na kwestie społeczne, które od dawna powodują, że wiele osób patrzy na Japonię jako kraj  pod wieloma względami zacofany. Zwyczaje, które na dobre zadomowiły się w japońskim społeczeństwie, nie służą określeniu tożsamości państwa i narodu, a stanowią swoistą blokadę dalszego rozwoju. Jak inaczej postrzegać na przykład niski wskaźnik urodzeń i tym samym szybko starzejące się społeczeństwo, co powodowane jest powszechną niechęcią do małżeństwa oraz obawą przed zbyt wysokimi kosztami utrzymania rodziny, na którą tradycyjnie finansowo łoży japoński mąż, podczas gdy japońska żona zajmuje się gospodarstwem domowym. Równouprawnienie w zasadzie nie istnieje. Silna, niezależna kobieta to prędzej bohaterka jakiejś mangi niż rzeczywistość. Syndrom celibatu, hikikomori (japoński wirus samotności i wyobcowania) czy ijime (fizyczne lub psychiczne znęcanie się nad jednostką, niszczenie indywidualności) to pojęcia ściśle związane dziś z Krajem Kwitnącej Wiśni.  W kraju panuje nepotyzm na ogromną skalę. Innym problemem jest wciąż duża izolacja Japonii na arenie międzynarodowej i co się z tym wiąże negatywne, z wyższością traktowanie na przykład imigrantów. Realne zarobki maleją systematycznie od ponad dekady. Mimo to kolejnym problemem jest przepracowanie społeczeństwa. Drastycznie wzrasta liczba samobójstw. Japończycy uważają, że ich kultura musi być idealna. Jeśli nie umieją temu sprostać wolą popełnić samobójstwo niż żyć, we własnym mniemaniu, w niesławie. Każdy element życia rządzi się opracowanymi szczegółowo zasadami, których nieprzestrzeganie nie mieści się w głowie. Podobnie jak podważanie decyzji urzędników czy lekarzy. Japończycy stworzyli swój własny zamknięty, hermetyczny świat, w którym powoli robi się zbyt duszno. Oczywiście ludzie są mili i pomocni, ale wszystko odbywa się w ramach ich perfekcyjnie poukładanego porządku.

Japonia potrzebuje rewolucji czy modernizacji niemal w każdej dziedzinie, ale społeczeństwo japońskie nie jest buntownicze. Władze, jak wspomniałem wcześniej, też uciekają od odpowiedzialności. Chociaż należy wspomnieć, że niedawno na stronie kancelarii premiera Japonii pojawiła informacja zawierająca opis nowego ładu społecznego, a w zasadzie utworzenia nowego modelu społeczeństwa: społeczeństwo 5.0. Ma to być  „społeczeństwo zorientowane na człowieka, w którym postęp ekonomiczny zawierający rozwiązania kwestii społecznych równoważony jest przez system oferujący wysoką integrację przestrzeni cyfrowej i rzeczywistej” (www.japan.go.jp). Jak pisze Rafał Tomański, „japoński człowiek nowej ery nie ma być skrzyżowaniem obecnych ludzi z cybernetycznymi implantami. Kraj uchodzi za ojczyznę robotów, a ich obecność widać na każdym kroku, ale społeczeństwo 5.0 ma usprawnić życie dzięki skutecznemu wykorzystaniu danych na szeroką skalę. Obecny stan społecznej integracji japońska koncepcja nazywa stagnacją. Żeby móc iść dalej, trzeba ją przełamać przy pomocy włączenia w procesy międzyludzkie sztucznej inteligencji” (https://sektor3-0.pl/blog/japonski-czlowiek-nowej-ery-czyli-spoleczenstwo-5-0/). Być może koncepcja ta okaże skuteczna, albo będzie skuteczna tylko w niektórych sektorach, ale co by o niej nie mówić, to pierwszy krok Japończyków w procesie budowy nowej tożsamości.

Jeżeli rząd Japonii nie dostrzeże potrzeby wprowadzenia fundamentalnych zmian społeczno-gospodarczych oraz politycznych, które pozwolą na zmianę całego systemu, Japonia zostanie zepchnięta na margines regionu Azji i Pacyfiku i może stać się małym, nieznaczącym i w wielu aspektach zacofanym krajem, który miał niegdyś swój wielki moment w historii świata. Poszukiwanie własnej tożsamości powinno tam polegać na próbie znalezienia umiejętnego sposobu na dostosowanie się do zmieniających się okoliczności, a nie na zachowaniu jakiegokolwiek status quo – gospodarczego, społecznego, czy politycznego. Dopóki jednak istnieje znaczna różnica pomiędzy obecnym wizerunkiem Japonii na arenie międzynarodowej, a tym, jak Japonia postrzega samą siebie, na zmiany nie ma co liczyć.

Igrzyska Olimpijskie zawsze są pretekstem do szerszego otwarcia na świat, a tysiące kibiców przewozi ze sobą nie tylko emocje sportowe, ale i różne sposoby myślenia, zachowania czy pomysły. To świetny sposób by poznawać nowe i spróbować się z nim zmierzyć samemu. A także pokazać własne poglądy czy punkt widzenia. W tym przypadku takiego otwarcia i takiej wymiany nie będzie z powodu pandemii, ale już sam fakt odbywania się zawodów sportowych w Kraju Kwitnącej Wiśni spowoduje, że Japonia przez miesiąc Igrzysk będzie bliżej świata niż zwykle.


*Dr Tomasz Bichta – wykładowca, komentator, adiunkt w Katedrze Systemów Politycznych i Praw Człowieka UMCS. W pracy naukowej koncentruje się na transformacjach polityczno-kulturowych we współczesnej Afryce i Azji, partiach i systemach politycznych oraz wybranych zagrożeniach bezpieczeństwa międzynarodowego.

    Komentarze eksperckie

    Data dodania
    27 lipca 2021