Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
W czerwcowym numerze „Wiadomości Uniwersyteckich” ukazała się rozmowa z dr hab. Katarzyną Stachurską-Szczesiak, prof. Uczelni – kierownikiem Centrum Dokumentacji Europejskiej UMCS. Wywiad przeprowadziła Magdalena Cichocka z Redakcji „Wiadomości Uniwersyteckich”. Zachęcamy do lektury.
Fot. Michał Piłat
1 maja obchodziliśmy 20. rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej. To doskonała okazja do wspomnień i podsumowań. Jak wobec tego wyglądała nasza droga do członkostwa w UE?
Droga Polski do Unii Europejskiej (UE) rozpoczęła się oficjalnie 8 kwietnia 1994 r. w Atenach, gdy polski rząd złożył wniosek o akcesję do UE. Jednak pokolenie moich rodziców, ale także i moje, doskonale pamięta, że to rok 1989 był kluczowy – po pierwsze w kontekście odzyskania naszej suwerenności, a po drugie był on swego rodzaju „punktem zwrotnym” w myśleniu o powrocie do Europy oraz śmiałym i niemal nie do spełnienia marzeniem milionów Polaków. Musiało minąć wiele lat, będących wyrazem przekształceń systemowych, gospodarczo-społecznych, którym Polska musiała sprostać. Ale mimo trudów, 7 i 8 czerwca 2003 r. aż 77% z nas w tzw. referendum europejskim opowiedziało się za przystąpieniem do UE. Udało się to osiągnąć i 1 maja 2004 r. Polacy stali się obywatelami Unii, tym samym dołączyli do jednolitego rynku UE.
Czy z perspektywy minionych lat możemy stwierdzić, że było warto dołączyć do wspólnoty? Co udało nam się dzięki temu osiągnąć?
Na tak postawione pytanie mogę tylko odpowiedzieć, odnosząc się do sytuacji panującej za naszą wschodnią granicą, czyli pełnoskalowej wojny w Ukrainie, wywołanej rosyjską agresją. Ta sytuacja nie pozwala mi zapomnieć, że najważniejszą wartością, jaką dzisiaj dostrzegam w kontekście dołączenia do wspólnoty, jest poczucie bezpieczeństwa i nie myślę tutaj o samych Polakach, ale także o wszystkich obywatelach UE. Chodzi o poczucie bycia we wspólnocie silnych, rozwiniętych państw. Oczywiście wiemy, że państwa europejskie chroni parasol NATO i to on stanowi gwarancję nienaruszalności europejskich granic, ale świadomość bycia członkiem wspólnoty, jaką jest UE, dodatkowo wzmacnia to poczucie.
Długo można byłoby wymieniać to, co udało się osiągnąć w ciągu 20 lat obecności Polski w UE. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę wskaźniki ilościowe, w tym wzrostu gospodarczego Polski sprzed akcesji i aktualne, to można powiedzieć, że sytuacja materialna Polaków polepszyła się niemal dwukrotnie, podniósł się także standard życia, polepszyły wymogi związane z ochroną środowiska naturalnego, co de facto wpływa na jakość naszego życia i możliwości rozwoju. Nie muszę chyba mówić, że jesteśmy największym beneficjentem funduszy spójności UE, które odpowiadają za rozwój infrastruktury i rolnictwa. Także polskie rolnictwo zrobiło duże postępy i zyskało na członkostwie. Szacuje się, że aż 11-krotnie zwiększyliśmy eksport rolno-spożywczy. Gdybyśmy zamknęli nasze granice, to nie bylibyśmy w stanie zutylizować tej żywności. Tym bardziej dziwi fakt, że rolnicy, którzy osiągnęli przez te lata dobre wskaźniki (na rynkach drobiu, mleka i warzyw), chcą opuszczenia UE. Oczywiście nie wszyscy, ale nawet najmniejsza grupa osób jest dużym wyzwaniem, zwłaszcza że zamiast argumentów i rzetelnej debaty w tzw. dyskursie publicznym prym wiodą populistyczne treści.
Wzrosła również atrakcyjność Polski na rynkach światowych, co pokazują wartości związane z bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi w naszym kraju. Wielkość tych wskaźników ewoluowała z 67 mld euro w 2004 r. do 360 mld euro pod koniec 2023 r. Od wielu lat mamy jeden z najniższych poziomów bezrobocia w Europie, podobnie jest z poziomem ubóstwa i wykluczenia społecznego, bo wynosi zaledwie 15%. I wreszcie w wymiarze edukacyjno-naukowym, jeśli weźmiemy wskaźniki osób z wyższym wykształceniem w 2004 r., to wówczas jedynie 12% populacji je miało, zaś obecnie co trzeci Polak może pochwalić się wyższym wykształceniem. Wspomnę też o programie Erasmus, dzisiaj Erasmus+, poprzez który rozwija się sieć międzynarodowej wymiany studentów, młodzieży, gdzie nauka języków obcych dokonuje się niemal samoistnie. Dzisiaj wypracowywane są wspólnie z Polską nowe ramy współpracy w tzw. europejskim obszarze edukacji. Oczywiście jest dużo do zrobienia, poprawienia, i to zarówno na poziomie systemowym w Polsce, jak i w innych państwach UE.
Jeśli Pani mnie pyta, co udało się osiągnąć, to właśnie te wskazane przeze mnie elementy i pewnie wiele innych, które są ważne, ale lista byłaby zbyt długa, aby je wszystkie wymienić. To są osiągnięcia, które moje pokolenie bacznie obserwowało i niezwykle docenia. Dlatego dzisiaj moim dzieciom, jak przekraczamy granicę geograficzną jakiegoś państwa europejskiego, opowiadam, jak było w latach 80. i 90. XX w., kiedy jako uczennica, potem studentka, nie miałam tej swobody poruszania się. I nawet jeśli one słyszą to wielokrotnie ode mnie, to wiem, że jest to ważne, aby opowiadać, jak było i co może się wydarzyć, jeżeli nie będziemy tych wartości, na których opiera się UE (takich jak wolność, swoboda, demokracja, sprawiedliwość i praworządność) szanować.
Niektóre kraje marzą o wejściu do UE. Czym jest to spowodowane?
Wystarczy wziąć pod uwagę podstawowe wskaźniki rozwoju gospodarczo-społecznego zarówno UE, jak i poszczególnych jej państw i zestawić je z państwami aspirującymi, czyli tymi w bliższej i dalszej odległości, które nie są członkami. Wówczas wyraźnie widać, czego przykładem jest także Polska, że UE stwarza możliwości zwiększenia dobrobytu i wzrostu gospodarczego. Jednak należy pamiętać, że sama wola dołączenia, a nawet spełnienia kryteriów gospodarczych czy politycznych nie wystarczy. Przede wszystkim państwo musi znajdować się w Europie. Ten warunek uniemożliwił Królestwu Marokańskiemu dołączenie do UE, o co ubiegało się, składając 1 czerwca 1987 r. wniosek o akcesję.
Żeby nie było, że UE jest taką wyspą bogactwa i wiecznego szczęścia, o której marzą państwa spoza, trzeba jasno powiedzieć, że logika „kija i marchewki”, której inkarnacją jest zasada warunkowości, przynosi nie tylko korzyści i nowe możliwości, ale także nakłada na nowych potencjalnych członków wiele obowiązków i kryteriów, które muszą spełnić. Zasady bycia w UE muszą być stale spełniane również przez wszystkie państwa członkowskie, bez względu na moment, kiedy przystąpiły do wspólnoty. Nas to także dotyczy. Jesteśmy jednak szczęściarzami, bo nam udało się zrealizować marzenie, które pojawiło się w 1989 r., a spełnieniem którego był moment akcesji w maju 2004 r.
Wiele osób, zwłaszcza młodych mieszkańców naszego regionu, ma tylko szczątkową wiedzę na temat funkcjonowania wspólnoty i jej znaczenia dla Polski jako państwa członkowskiego. W tej kwestii pomocą służy Centrum Dokumentacji Europejskiej UMCS, którym Pani kieruje. Proszę przybliżyć naszym Czytelnikom działalność tej jednostki.
Niestety, to prawda. Stosukowo niedawno, bo na początku czerwca tego roku, dotarłam do badania przeprowadzonego przez portal Opinia24 dla Fundacji Wolności Gospodarczej. Na jego podstawie mogę stwierdzić, że my, Polacy, nie jesteśmy świadomi wielu korzyści płynących z członkostwa Polski w UE. „(...) 82% Polek i Polaków nie wie, jak dużą rolę w rozwoju gospodarczym Polski odgrywa dostęp do jednolitego rynku Unii Europejskiej. Wiele osób przecenia wpływ dotacji i funduszy unijnych na polską gospodarkę, a nie docenia korzyści dla pracowników, firm i gospodarki związanych ze swobodą przepływu towarów, usług, ludzi i kapitału w Unii” – wynika z badania. A przecież dane ekonomiczne pokazują, że korzyści z jednolitego rynku UE są co najmniej pięciokrotnie wyższe niż te związane z unijnymi dotacjami.
To badanie chociażby pokazuje – mimo aktywnej roli wielu badaczy problematyki europejskiej, polityków, ale także sieci Komisji Europejskiej, takich jak Centra Dokumentacji Europejskiej (CDE), grupy ekspertów Team Europe (TE) czy Europe Direct (ED) – że istnieje potrzeba wychodzenia do społeczeństwa w zakresie informacji europejskiej. Wiedza, która jest przekazywana w szkołach podstawowych czy średnich, która w ostatnich latach była znikoma na temat UE, wymaga poszerzenia. Istnieje potrzeba podawania fachowych informacji w pigułce, ale powinny być one dostosowane do młodego pokolenia i przekazywane np. w social mediach. Ważne jest także to, co robię ja i moi koledzy z CDE czy TE, czyli wychodzimy do ludzi, jeździmy i spotykamy się z nimi (także z seniorami), czasami odpowiadamy na trudne pytania, a jeśli nie jesteśmy w stanie na nie odpowiedzieć, ustalamy kolejne. Zabieramy wówczas ze sobą specjalistów po to, aby na pytania płynące od ludzi rzetelnie móc odpowiedzieć. Dla mnie jako naukowca jakość i rzetelność wiedzy, którą zdobywam i którą potem się dzielę, jest najważniejsza. Nie oznacza to jednak, że zawsze spotykam się z pytaniami, na które znam odpowiedź. Czasami trzeba po prostu wyjaśnić, że UE w danym obszarze wymaga przeprowadzenia reform. I tak też mówimy.
Mam to szczęście, że wiedzę teoretyczną w zakresie integracji europejskiej mogę łączyć niejako z praktyką właśnie poprzez zadania, jakie dzisiaj wykonuję w pracowni naukowo-badawczej, czyli CDE UMCS. Sieć informacyjna Komisji Europejskiej, która powstała na naszym Uniwersytecie w 2001 r. i którą miałam przyjemność tworzyć we współpracy z ówczesnymi władzami rektorskimi, wydziałowymi i z moim bezpośrednim przełożonym prof. Markiem Pietrasiem, a także przy ich wielkiej przychylności, dzisiaj w obliczu wymienionych potrzeb może być elementem wypełniającym tę lukę. Widzę ogrom pracy do zrobienia, a CDE na naszej Uczelni może stać się świetnym instrumentem w tym zakresie.
Zwiększenie świadomości studentów na temat UE miał na celu projekt „Przystanek Europa 2024”, w ramach którego w różnych miastach w kraju organizowano debaty dotyczące tematyki europejskiej. Czemu jeszcze miały służyć te spotkania?
Tak się składa, że po raz kolejny miałam zaszczyt kierować europejskim projektem edukacyjnym. To już chyba szósty czy siódmy projekt. Tym razem wspólnie wypracowywany w Poznaniu z Przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Polsce (PKE) i we współpracy z sieciami CDE i TE. Ostatecznie przybrał on formę debat, a jego ideą było ożywienie sieci CDE, przy prężnie działających już sieciach TE i ED. Ponieważ najbardziej aktywnymi punktami CDE w naszym kraju są lubelskie i poznańskie centra, poproszono mnie oraz prof. Beatę Przybylską-Maszner z CDE UAM o koordynowanie debat i nadzór organizacyjno-merytoryczny. Projekt „Przystanek Europa” wpisuje się w kontekst 20-lecia Polski w UE oraz wyborów do Europarlamentu – do wzięcia w nich udziału zachęcaliśmy nie tylko studentów, ale także seniorów. Ostatnia debata odbyła się 6 czerwca w Lublinie i tym samym projekt został zakończony. Pozostały tylko kwestie formalne i sprawozdawcze.
Chciałabym jednak wyraźnie zaznaczyć, że samej nie udałoby mi się tego zrobić. Jako osoba wychowana w wielodzietnej rodzinie także w życiu zawodowym potrzebuję drugiego człowieka. Często, jak przygotowuję projekt, mam już „kogoś w głowie”, z kim mogłabym go zrealizować. Na Wydziale Politologii i Dziennikarstwa jest ogromna grupa fantastycznych ludzi, pełnych pasji, sprawdzonych, z którymi wypracowałam metody współpracy. Być może to doświadczenie i taki potencjał ludzki sprawiają, że Komisji Europejskiej łatwiej jest delegować środki osobom już sprawdzonym. Bardzo się cieszę, że UMCS, na którym pracuję, jest tak dobrze postrzegany przez Przedstawicielstwo KE w Polsce.
Podczas debat, o których przed chwilą mówiłyśmy, prezentowano m.in. scenariusze rozwoju UE. Na koniec naszej rozmowy proszę więc powiedzieć, jak – według Pani – za te kilkadziesiąt lat będzie wyglądała wspólnota.
Jednym z tematów debat projektu „Przystanek Europa” były właśnie scenariusze rozwoju UE. Wiemy, że Rada Europejska wyznacza główne kierunki rozwoju Europy, tworząc scenariusze, opracowywane z przywódcami państw członkowskich. Ale UE nie jest takim tworem, który Europejczykom, w tym Polakom, coś narzuca. My, Polacy, mamy bardzo duży wpływ na to, w jakim kierunku będzie ewoluował proces integracji europejskiej. Po to odbywają się już niemal od października 2023 r. bardziej lub mniej oficjalne spotkania, wówczas możemy wspólnie zastanowić się, jakie są wyzwania, zagrożenia, ale też szanse dla UE.
Dobry zarys strategii rozwoju UE jest kluczowy dla wdrażania i stosowania odpowiednich instrumentów i mobilizuje poszczególnych decydentów państw do skutecznego działania w tym zakresie. A wyzwania są ogromne. Europa jest w fazie dynamicznych zmian w kierunku rozwoju ze względu na wojnę w Ukrainie, ożywienie konfliktu bliskowschodniego, rosnącą rolę Chin, wzrost niestabilności w wielu częściach świata oraz zwiększenie liczby populistów w państwach europejskich. Przyszłość obywateli UE zależy od wielu zmiennych. Przywrócenie pokoju w Ukrainie jest priorytetem, potem będzie można zająć się wyzwaniami gospodarczymi i potrzebą budowania solidnej, konkurencyjnej gospodarki, czy społecznymi, m.in. związanymi ze wzrostem nielegalnej migracji, a co za tym idzie – zwiększeniem liczby aktów terrorystycznych w Europie.
Jaka jest moja wizja wspólnoty w dalekiej perspektywie? Przede wszystkim UE będzie opierała się na zwiększonej świadomości obywateli na temat ich praw i obowiązków. Silne poczucie wspólnoty obywateli UE to fundament wzmocnienia integracji europejskiej, która będzie w stanie sprostać wyzwaniom wewnętrznym i zewnętrznym oraz stworzyć jakościowo lepsze możliwości rozwoju, gdzie różne projekty będą inicjowane przez zwykłych ludzi, a nie przez polityków. Do stworzenia takiego silnego społeczeństwa obywatelskiego potrzebna jest stała dyskusja, a „Przystanek Europa” będzie – mam nadzieję – motorem do jej wywołania w następnych latach.
Rozmawiała Magdalena Cichocka