Mgr Piotr Ilczuk urodził się 20 listopada 1929 roku w Milanowie. Uczęszczał do I LO im. Stanisława Staszica w Lublinie, a w roku 1951 rozpoczął studia germanistyczne na KUL. Po zdobyciu dyplomu, w marcu 1965 roku podjął pracę w Studium Języków Obcych UMCS.
Od początku swojej kariery zawodowej w UMCS mgr Ilczuk był związany z Wydziałem Prawa i Administracji. Tam przede wszystkim prowadził swoje zajęcia ze studentami, zajmował się również tłumaczeniami z języka niemieckiego dla potrzeb pracowników naukowych. Również jako tłumacz towarzyszył Zespołowi Tańca Ludowego UMCS w wyjazdach do Niemiec. Ponadto zajmował się egzaminowaniem asystentów i stażystów UMCS wyjeżdżających na praktyki zagraniczne.
W Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych UMCS przepracował równo 30 lat. Jednostka zmieniała w tym czasie swoje nazwy i siedziby, a mgr Piotr Ilczuk najpierw awansował ze stanowiska lektora na wykładowcę, później na starszego wykładowcę oraz pełnił różne odpowiedzialne funkcje. W latach 1968-1975 był Kierownikiem Zespołu Języka Niemieckiego, a w latach 1975-1976 Kierownikiem Studium Języków Obcych UMCS.
Jako Kierownik dbał m.in. o kontakt z „żywym językiem niemieckim”. Dbał także o to, by germaniści regularnie wyjeżdżali na kursy językowe do Niemiec, by doskonalić swoje kwalifikacje zawodowe. Mawiał: „Jeżeli wymagamy od innych, to trzeba najpierw wymagać od siebie.” I takim był. Solidny i punktualny. Wśród studentów i kolegów cieszył się dużym autorytetem.
Jako sumienny wykładowca z dużym doświadczeniem był cenionym i docenianym pracownikiem Uczelni. W ciągu całej kariery zawodowej został wyróżniony wieloma nagrodami. Otrzymał między innymi: honorową odznakę „Za zasługi dla Lubelszczyzny” (1984) oraz "Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski" (1986). W 1995 roku przeszedł na emeryturę.
Wszystkie osoby, z którymi rozmawiałam, mówią o Nim w sposób szczególny: "dystyngowany, starszy pan", "człowiek wrażliwy i skromny o niezwykłej kulturze osobistej", "bardzo ciepły i serdeczny w kontaktach z ludźmi", "prawdziwy 'wzorzec' Nauczyciela Akademickiego".
Takim będziemy Go pamiętać …
Ludmiła Kędzierska
Podziwialiśmy jej umiejętności organizacyjne. Zabiegana, zapracowana, z tyloma obowiązkami domowymi i zawodowymi potrafiła również znaleźć czas na swoje zainteresowania: czytanie, teatr, film czy koncert oraz na podróże, które tak bardzo lubiła.
Teresa miała piękne życie, piękny życiorys człowieka spełnionego. Urodziła się 7 września 1941 r. w Skarżysku-Kamiennej (województwo świętokrzyskie). Tam ukończyła Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza, a następnie studiowała anglistykę na Wydziale Humanistycznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Po studiach pracowała jako nauczyciel języka angielskiego w szkol nictwie średnim, początkowo w jej rodzinnym mieście, później w Lublinie. Od 1971 r. związała się zawodowo z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej i rozpoczęła pracę w Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych na stanowisku lektora języka angielskiego. W 1981 r. została powołana na stanowisko starszego wykładowcy. Pracowała w SPNJO do roku 2006, tzn. do czasu przejścia na emeryturę. W wielu opiniach pracodawców o mgr Teresie Ochab niezmiennie powtarzały się trzy słowa, które opisywały jej cechy charakteru: sumienność, dokładność, odpowiedzialność. Od roku 1983 przez dziesięć lat Teresa z pasją uczyła języka polskiego studentów amerykańskich w ramach wymiany naukowej z Lock Haven University. Współpracowała z Międzynarodową Organizacją Kultury Ludowej (IOV) z siedzibą w Wiedniu, afiliowaną przy UMCS. W roku 1993 podjęła współpracę ze Szkołę
Letnią dla Cudzoziemców organizowaną przez Studium Języka i Kultury Polskiej UMCS. W ostatnich latach prowadziła lektorat języka angielskiego dla seniorów Lubelskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Zawsze można było liczyć na Jej pomoc i wsparcie. Kiedy powstał pomysł wydania publikacji na 70-lecie Centrum Nauczania i Certyfikacji Języków Obcych UMCS, jako pierwsza zgłosiła chęć współpracy, mimo już wtedy bardzo złego stanu zdrowia. Miała pełno pomysłów i Jej wkład w ostateczny kształt projektu był ogromny. Dopiero dzisiaj zdajemy sobie sprawę z tego, że każde spotkanie z Nią w tamtym czasie było darem od losu.
Teresa, przeżyłaś swoje życie pięknie i wierzymy, że teraz cieszysz się zasłużoną nagrodą za wszystkie Twoje uczynki, za Twoją dobroć, życzliwość dla ludzi, za godność, z jaką znosiłaś cierpienie. Dziękujemy Ci, że byłaś z nami. Pozostaniesz na zawsze w naszych sercach i pamięci.
Danuta Dziełanowska
Janusz Maliszewski
*Pełny tekst uzał się w Wiadomościach Uniwersyteckich UMCS, Nr 10/229 Grudzień 2016, str. 26
Wszelkie działania podejmowała z wielkim zaangażowaniem. Nauczania łaciny było Jej ogromną pasją. Wielką radość sprawiała Jej praca z młodzieżą. Wśród studentów cieszyła się autorytetem i sympatią. Swoje zajęcia starała się uatrakcyjnić, dzięki czemu trudny i martwy język stawał się bardziej przystępny i ożywiony. Jej wielka pasją była muzyka i piosenka francuska, a szczególnie repertuar Edith Piaf. Gdy śpiewała, postrzegaliśmy Wiesię jako wulkan energii i wspaniały dowód na możliwość pokonania przez hardego ducha nękających ciało dolegliwości. Bardzo cierpliwa i głęboko wierząca bezgranicznie ufała, że tym razem miała swoją szansę na sukces.
Zapewne tak się stało, bo sam Pan Bóg powołał Ją do grona swoich najlepiej śpiewających Aniołów. Należała do osób, które każdy z nas chciałby spotkać, a my mieliśmy ten zaszczyt. Śmierć osoby, na którą według nas jeszcze nie przyszedł czas, zawsze budzi refleksje dotyczące życia. Nie trzeba być bowiem wielkim – wystarczy żyć w zgodzie z własnymi wartościami, pozytywnie wobec ludzi i radośnie patrzeć w przyszłość – tego mogła nauczyć wielu z nas Wiesia Jakubiak, która zaśpiewałaby Non, je ne regrette rien (niczego nie żałuję).
Liliana Sawa
4 września 2015 odeszła od nas Wiesława Jakubiak, osoba bardzo dobrze znana w lubelskim środowisku akademickim jako znakomity dydaktyk i znawca języka łacińskiego oraz utalentowana wokalistka. Jej przedwczesna śmierć byłą dla wielu osób ogromnym zaskoczeniem, bowiem emanowała zawsze pozytywną energią, optymizmem i uśmiechem. Jedynie w bliższym kręgu przyjaciół było wiadomo, że od kilku lat zmagała się z ciężką chorobą (…)
Śpiewająca łacinniczka w każdym z nas pozostawiła trwały ślad. Była osobą bardzo spontaniczną, prawą i życzliwą. Będzie żyła w pamięci swoich przyjaciół, wielu roczników studentów, tych, którym służyła swoją wiedzą i radowała talentem (…)
Głęboki sens duchowy życia śp. Wiesi Jakubiak trafnie oddają słowa piosenki z refleksyjnego albumu Atramentowa Stanisławy Celińskiej, której tak chętnie słuchała w ostatnim okresie swojej ziemskiej pielgrzymki:
Spotkamy się wszyscy,
Bo nic się nie kończy,
Lecz w dobro obraca się.
Choć dni przemijają,
To w każdej godzinie
Ta wiara prowadzi mnie.
Maria Cichoń
Zofia Gołębiowska
To nie są moje słowa, ale właśnie one wydają mi się stosowne, aby zacząć wspomnienie, to słowo wciąż wydaje mi się nierealne, o moim bliskim koledze, Andrzeju Michalskim, który zmarł 2 stycznia 2013 r.
Poznałam Andrzeja, kiedy zaczęliśmy studiować w Instytucie Filologii Angielskiej UMCS i znaleźliśmy się w tej samej grupie, która liczyła 12 osób, więc na wszystkie zajęcia chodziliśmy razem. Po nich też spędzaliśmy sporo czasu razem. Andrzej był dobrym i wesołym kompanem – razem „robiliśmy teatr” i razem uczyliśmy się do egzaminów. W pogodne dni zabierał nas swoim maluchem nad zalew. Po skończeniu studiów nasze drogi na chwilę się rozeszły, ale w kilka lat później Andrzej dołączył do ekipy nauczycieli języka angielskiego w Studium Języków Obcych UMCS. Był świetnym nauczycielem, lubianym i docenianym przez studentów i współpracowników. Andrzej nie był zawistny, złośliwy czy egoistyczny. Był natomiast osobą lojalną, wrażliwą i otwartą. Zaufaliśmy Mu w trudnych dla nas chwilach w pracy i zdecydowaliśmy, że będzie reprezentował nas w Senacie naszej Uczelni. Wypełniał funkcję senatora z niezwykłym zaangażowaniem, sumiennością i odwagą – i tym dawał nam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Bronił naszej godności i miejsc pracy kosztem ogromnego wysiłku. Ania, żona Andrzeja, powiedziała kiedyś, że przez ostatnie dwa lata cała rodzina żyła tym, co działo się u nas w pracy. Pamiętam biurko Andrzeja zarzucone dokumentami i wciąż uruchomiony komputer, a w nim zapchaną skrzynkę pocztową zapełnioną korespondencją do i od osób, które również chciały nam pomagać w kryzysowej sytuacji. Andrzej bardzo kochał swoją rodzinę i był przez nią kochany. I wiem, jak niewyobrażalny ból czują po jego odejściu, skoro ból w sercach jego przyjaciół jest tak dotkliwy. Andrzej odszedł w pełni sił i jeszcze długo trudno nam będzie uwierzyć w jego niespodziewane odejście. Zostawił nas z uczuciem smutku, że już nigdy nie będziemy dyskutować o rzeczach poważnych i śmiać się z rzeczy śmiesznych. Zostały nam wspomnienia, ale mam nadzieję, że one zbliżą nas do siebie. Jak powiedział kiedyś Wojciech Eichelberger: „pamięć i świadomość, bez względu na to, jak niewygodne i bolesne, stanowią przecież niezbędny początek każdej przemiany”.
Anna Wiśniewska-Kaczmarzyk
W piękny, słoneczny, wiosenny dzień 21 maja 2012 r. pożegnaliśmy naszego nieodżałowanego Kolegę, wspaniałego germanistę, zapalonego cyklistę i narciarza, pierwszego łyżwiarza na lubelskim „Globusie” – śp. Andrzeja Rygla.
My, germaniści ze Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych, a obecnie Centrum Nauczania i Certyfikacji Języków Obcych zapamiętaliśmy Andrzeja jako człowieka niezwykle precyzyjnego, punktualnego, koleżeńskiego i jakże bardzo oddanego swojej pracy ze studentami. W naszej pamięci pozostanie jako: Andrzej – Kierownik Zespołu Języka Niemieckiego, zaskakujący i lubiący robić niespodzianki., ale znakomicie odnajdujący się w powierzonej mu funkcji. Andrzej – „profesor” z czarującym uśmiechem, zawsze opalony, z tą swoją charakterystyczną chrypką i urokiem osobistym. Nas, koleżanki zawsze obdarzał pochwałami i komplementami, nie tylko za wzorowo wykonywaną pracę. Nie zapomnimy Jego hospitacji znienacka i Jego poczucia humoru. Andrzej Rygiel kochał życie tak bardzo, że pragnął je przemierzać całymi kilometrami na rowerze, oddychać pełną piersią na wyciągu narciarskim w ukochanej Krynicy, aby potem wrócić do Lublina i „germanizować” młodzież, która w 100% osiągała sukcesy na egzaminach. Jego dewiza „Ubung macht den Meister” sprawdza się do dzisiaj. Andrzej Rygiel stał się na zawsze ikoną lubelskich germanistów. Elżbieta Świerczewska, obecnie Sacewicz, wówczas studentka polonistyki, tak wspomina swojego lektora Andrzeja Rygla: „Wprawdzie pierwsze spotkanie z magistrem Andrzejem Ryglem, trwające cztery lata lektoraty i jeden z najpoważniejszych egzaminów w czasie studiów to zamierzchła przeszłość, to zdarzenia, przeżycia, emocje, które chyba na długie lata pozostawiają ślad w pamięci. Po dzisiejszy dzień na koleżeńskich spotkaniach, kiedy wracamy do studenckich czasów, nigdy nie zabraknie pytania: «A pamiętacie niemiecki z Ryglem?». Zawsze w nienagannie skrojonym garniturze, wedle oczywiście obowiązujących kanonów mody, pachnący Old Spicem, z pozoru surowy, ale z kryjącym się w kącikach ust niby uśmiechem wzbudzał w nas respekt, ale i nieskrywaną sympatię. Mimo że na studiach polonistycznych było mnóstwo pracy, głównie czytania nie zawsze pasjonujących lektur, to rzeczą wręcz niewyobrażalną było nieprzygotowanie «domowego zadania» z języka niemieckiego. Wprawdzie nasz Profesor nie stawiał niedostatecznych ocen czy minusów, jak robili to inni, wystarczyło Jego wymowne spojrzenie, niby uśmiech, a może nawet lekka drwina i kac moralny na cały dzień. Na późniejszych latach studiów, kiedy zdarzyło mi się, wprawdzie rzadko «nieprzygotowanie», niewinnie spuszczałam oczy, udawałam czymś mocno przygnębioną, a wtedy Profesor łaskawie mnie nie odpytywał. Nauczyciel z niespotykaną charyzmą, solidny, sumienny do przesady z satysfakcją stawiał nam wysokie noty na końcowym egzaminie ku naszej obopólnej radości. Po latach spotkaliśmy się w Instytucie Pedagogiki, kiedy już byłam pracownikiem, a Profesor ciągle cudownym nauczycielem języka niemieckiego. Jaka byłam dumna i szczęśliwa zarazem, kiedy zaproponował mi koleżeństwo i od tej pory zwracaliśmy się do siebie po imieniu. Nie ukrywam, że początkowo i mojemu Profesorowi, i mnie nie przychodziło to z łatwością. Często przed zajęciami odwiedzał mnie i przy herbacie mieliśmy zawsze sobie dużo do powiedzenia. Mimo że gnębiły nas często troski codzienne, zawsze potrafił powiedzieć coś miłego czy wręcz dowcipne go. Miał też niezwykłą wręcz pamięć i do końca naszych kontaktów chciał mnie odpytywać z „czytanki nr 31”, którą w końcu znałam na pamięć, bo zajęcia, na której była omawiana, kiedyś opuściłam. Panie Profesorze, Drogi Andrzeju, Ty zawsze będziesz żył w pamięci swoich uczniów i przyjaciół. Z okazji 60-lecia naszego Cent rum wspominamy z wielką atencją w szczególności Tych, którzy na stałe pozostają w naszych sercach”.
W imieniu germanistów
CNiCJO UMCS w Lublinie
Liliana Sawa
Koleżanki i Koledzy z Centrum Nauczania i Certyfikacji Języków Obcych UMCS
W październiku 1950 roku rozpoczęliśmy oboje studia romanistyczne na KUL-u, które zakończyliśmy magisterium na początku 1955r (wtedy studia humanistyczne trwały cztery i pół roku). Gdzieś w połowie studiów poznaliśmy się bliżej i 1 lipca 1956r odbył się nasz ślub na Jasnej Górze. Nie mieliśmy praktycznie nic prócz wiary, nadziei i miłości (a miłość wszystko pokona). Jednoizbowe mieszkanie-kuchnia na Czwartku z nowoczesności miało tylko elektryczność. Kran był na podwórzu, wygódka (horror!) w głębi podwórza.
Od 1958r mieliśmy już mieszkanie służbowe przy dzisiejszej ulicy Niecałej. Nasze dzieci, trzech synów, wychowywały się przy bieżącej wodzie, wannie, gazie itd. Materialnie nie było lekko, ale strasznie też nie było nigdy.
Basia pracowała – na studiach jeszcze – w księgowości Spółdzielni Zegarmistrzów Optyków, później w Lubelskim Przedsiębiorstwie Elektryfikacji Rolnictwa, następnie w Bibliotece Łopacińskiego, wreszcie w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL. Po kilku latach przerwy w pracy zawodowej z powodu małych dzieci, zaczęła Basia dojeżdżać autobusem do Janowa Lubelskiego, gdzie w miejscowym liceum ogólnokształcącym pracowała jako nauczycielka języka francuskiego. Potem uczyła – francuskiego oczywiście – w VI Liceum Ogólnokształcącym im. A. Zawadzkiego w Lublinie przy ulicy Mickiewicza (Abramowice).
Ostatnim etapem pracy było Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych UMCS, gdzie została zatrudniona z dniem 1 X 1974r. Wydawnictwo UMCS opublikowało w roku 1983 Jej wybór tekstów francuskich dotyczących sztuki i poglądów na sztukę, zwłaszcza plastyczną. W roku 1991 przeszła na emeryturę jako starszy wykładowca.
Dużo czasu poświęcała wnukom (sześcioro), działce pracowniczej w Uniszowicach. Sporo też rysowała (kwiaty!) i malowała (pejzaże). Żywo interesowała się wystawami malarstwa i sprawami muzyki (przez szereg lat śpiewała w chórze, miała piękny głos).
31 lipca 2007 roku przegrała walkę z ziarnicą złośliwą. Zgasła w szpitalu przy al. Kraśnickiej.
Pogrzeb odbył się 3 sierpnia 2007r na Majdanku.
Była DOBRYM człowiekiem, była ANIOŁEM (oczywiście o tym nie wiedziała ). Należała do ludzi, którzy sprawiają, że człowiek nie wstydzi się przynależności do ludzkiego rodzaju…Mówią, że czas łagodzi ból; to nie jest prawda, raczej bywa odwrotnie. Przeżyliśmy razem 51 lat i 1 miesiąc. Żegnało Ją trzech synów, trzy synowe, sześcioro wnucząt i jedna prawnuczka. W ów piękny sierpniowy dzień żegnało Ją też wiele osób spoza rodziny: sąsiedzi, dawni koledzy… Do zobaczenia, Serce moje!
Alfons Pilorz
W roku 1993 otrzymała Złoty Krzyż Zasługi, a w 2000 – Medal Komisji Edukacji Naukowej.
Pani Irena Grodzka w ciągu 31 lat pracy w Studium przez 10 lat pełniła funkcję kierownika Zespołu języka łacińskiego. Charakteryzując osobowość pani Ireny Grodzkiej można wymienić następujące cechy: jako nauczyciel – bardzo wymagająca, utrzymująca wysoki poziom nauczania, konsekwentna w swojej pracy i zasadnicza, jako koleżanka - służąca dobrą radą w kwestiach merytorycznych i dydaktycznych młodszym koleżankom, jako pracownik - cieszyła się autorytetem i wzbudzała szacunek zarówno wśród studentów jak i pracowników. Podkreślając osobiste cechy charakteru warto wspomnieć głęboką wrażliwość na krzywdę ludzką, wielokrotnie wspierała kolegów duchowo i materialnie i do końca swoich dni opiekowała się swoją schorowaną mamą. Niestety, nagła tragiczna śmierć w 2005r w wyniku wypadku zabrała cieszącą się radością życia panią Irenę. Z całą pewnością można powiedzieć o pani Irenie Grodzkiej, że była człowiekiem wielkiej klasy.
Wiesława Jakubiak i Krystyna Organista
Pochodził z Białegostoku, gdzie ukończył gimnazjum filologiczne ( 1920), studiował filozofię w Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie (1920-1925) oraz w Paryskiej Sorbonie (1928-1929), uzyskując doktorat z filozofii. Przez cały okres okupacji, którą spędził w Krakowie, Piotrkowie, Warszawie oraz we wsi Kraszewo w powiecie Radzyńskim, uczestniczył w tajnym nauczaniu.
Do Lublina przyjechał w lipcu 1944 roku w związku z planami powołania do życia uniwersytetu państwowego. Zajął się organizacją lektoratów, Katedry Filozofii I ( później Katedry Logiki I) oraz wstępną fazą tworzenia Biblioteki Głównej. W dniu 31 października 1944 roku otrzymał od Prezydium KRN nominację na profesora nadzwyczajnego UMCS; profesorem zwyczajnym został w roku 1960.
W latach 1962-1965 sprawował obowiązki prorektora UMCS oraz zajmował się sprawą budowy pomnika Marii Curie-Skłodowskiej odsłoniętego na 20-lecie UMCS (23.10.1964).
Od roku 1970 do emerytury (1974) prof. Narcyz Łubnicki był kierownikiem Zakładu Logiki i Metodologii Nauk w Instytucie Nauk Filozoficznych i Pedagogicznych UMCS.
Istotą pracy naukowej Profesora była filozofia, historia filozofii oraz logika. Prowadził też cieszącą się u studentów wielkim zainteresowaniem działalność dydaktyczną. Jego wykłady, bardzo cenione i lubiane przez słuchaczy, miały charakter „pięknych odczytów”2. Niestety nie zawsze był właściwie doceniany przez władze polityczne i uczelniane. Prace prof. Łubnickiego o teorii poznania materializmu dialektycznego ogłoszone w latach 1946-1947 spotkały się z krytyką z powodów politycznych, w wyniku czego odebrano mu wykłady z filozofii. W okresie 1949-1954 prowadził tylko zajęcia z logiki oraz lektorat z języka rosyjskiego. Inną formą dyskryminacji były trudności z publikacją prac naukowych. Dopiero po zmianie sytuacji politycznej w kraju odzyskał swobodę zarówno w działalności naukowej jak i dydaktycznej.
Główny dorobek naukowy prof. Łubnickiego zawarty jest w jego dwóch książkach: Nauka poprawnego myślenia (PWN, 1963) oraz Światopoglądy (PWN, 1974).
Profesor Narcyz Łubnicki zmarł 22 czerwca 1988 roku, został pochowany na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie.
oprac. Danuta Dziełanowska
na podstawie:
Od 1906r uczył języka niemieckiego i łaciny w szkołach średnich. Doktorat z germanistyki otrzymał w 1913r na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 1924-1925 odbył studia pedagogiczne w Paryżu, Brukseli i w Berlinie. Rok 1929/30 spędził jako stypendysta na studiach w Columbia University i w Teachers’ College w Nowym Jorku, gdzie opublikował dwie prace w języku angielskim o reformie szkolnictwa w Polsce. Po studiach pedagogicznych, świetnie przygotowany, został wizytatorem i naczelnikiem w Kuratorium Okręgu Szkolnego w Krakowie, potem we Lwowie w latach 1927-1933. Następnie kierował gimnazjami w Przemyślu i we Lwowie od 1933 do 1937 roku, po czym wrócił na stanowisko naczelnika wydziału w Kuratorium OS we Lwowie, na którym pozostawał aż do wybuchu wojny 1939r.
Niezależnie od powyższych stanowisk – wykładał w latach 1930 – 1938 pedagogikę i dydaktykę ogólną w Instytucie Pedagogicznym w Katowicach. Tamże redagował początkowo sam, potem z dr H. Rowidem, czasopismo pedagogiczne pt. „Chowanna”. W roku 1935 uzyskał od Ministerstwa W.R. i O.P. zatwierdzenie habilitacji w dziedzinie pedagogiki i organizacji szkolnictwa na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i od tego czasu wykładał tam pedagogikę do 1939r. Od roku 1940 do czerwca 1941 prowadził wykłady z germanistyki na Uniwersytecie Lwowskim. Podczas okupacji niemieckiej pracował jako buchalter we Lwowie. W 1944r zorganizował gimnazjum w Mszanie Dolnej pełniąc funkcję dyrektora.
Z dniem 1 sierpnia 1946r został powołany na katedrę pedagogiki UMCS w Lublinie jako profesor nadzwyczajny. Równocześnie od 1945r prowadził wykłady zlecone z nauki o dziecku na sekcji pedagogicznej Wydziału Humanistycznego KUL aż do 1950r. Od roku 1946 był mianowany delegatem ministra do spraw młodzieży szkół wyższych ośrodka lubelskiego. Pełnił funkcję prodziekana Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego UMCS w latach 1947-1950. W roku 1950 został pozbawiony katedry na UMCS, lecz z renty nie skorzystał, pozostał na stanowisku lektora języka niemieckiego. W tym okresie przez dwa lata do 1952r prowadził wykłady zlecone i ćwiczenia z pedagogiki szczegółowej na KUL-u, z których zrezygnował z powodu choroby gardła. Na przełomie lat 1952/53, przez kilka miesięcy był Kierownikiem Działu Lektoratów w UMCS.
W roku 1957 powrócił na katedrę pedagogiki UMCS, gdzie Wydział i Senat wystąpili z wnioskiem o powołanie go na profesora zwyczajnego pedagogiki. W r.1960 przeszedł na emeryturę w wieku 78 lat, ale w dalszym ciągu pracował naukowo i udzielał się tak na konferencjach nauczycielskich, jak w Lubelskim Towarzystwie Naukowym oraz w Towarzystwie Naukowym KUL jako członek czynny. (…) W pracy naukowej profesor Mieczysław Ziemnowicz interesował się głównie dydaktyką szkolną, organizacją szkolnictwa, pedagogiką i psychologią młodzieży szkolnej. Nie licząc początkowych prac w języku niemieckim z historii literatury, do roku1964 był autorem 46 pozycji. Zmarł w Lublinie 16 lutego 1971 roku.
Stefan Kunowski