Krew strużką popłynie...

 

Dziś zamieszczamy dla Was balladę ludową Wyjechał Oleś z chartami na pole, zwaną balladą o krawczyku. Mamy do niej szczególny sentyment, bo śpiewał nam ją często profesor Jerzy Bartmiński.

Nagranie zostało zarejestrowane w Baranowie w 1962 roku. Śpiewa pani Julianna Zarychta urodzona w 1877 roku. Co więcej – pani Julianna wprowadza nas w klimat tej ballady: Był pan dziedzic z dworu i un miał takie dziecko, pacholã. Nie wiem, jakie to było dziecko, duze cy małe, ale to był dziedzic dworu. A jego żona zachodziła z jinnam. Ji tak – jak uón pojechał, to ten narzecóny przychodziuł do ni. A to dziecko wszystko widziało. Dopiroz ono zobacyło, jak uón przysed do ni i... No, bede śpiwać.

1. Wyjechał uOleś z chartamy na pole,
z chartamy na pole,
zostawił duma maleńkie pachole,
by dumu pilnowało.

Nie beda powtorzać.

2. Jak siã pachole o tem dowiedziało,
o tem dowiedziało,
zaraz kuniki osiodłać kazało
i tak jedzie za panam, za panam.

3. Doguniło go na lipowem moście,
na lipowem moście:
Wracaj, panańku, bo u pani goście,
krawcyk z paniu w pokoju, w pokoju.

4. Zara siã panańko tam słowam zasmucił,
tam słowem zasmucił,
zaraz koniki do dómu nawrócił
i tak jedzie do dómu, do dómu.

Zobocyły go, ze uun jedzie, panie.

5. Olaboga, krawcyku, uciekaj duzamy oknamy,
duzamy oknamy.
Juz nie uucieknã ji duzamy drzwiamy,
olaboga, pan jedzie, pan jedzie!

Jak przyjechoł:

6. Zara panańko kazał wody nanosić,
kazał wody nanosić
ji na Alusiã powrozy namocyć:
Nie tak, Aluś niebogo,
nie bedzie to nic z tego.

A ta, ta pani:

7. Podajciez mi tam białe rãkawice,
białe rãkawice,
pójde ja w pole z dziwku plić psenice,
mego pana gniw minie, gniw minie.

8. Nie tak, Alusiu, mie prandko gniw minie,
mie prandko gniw minie,
az z Alusieńki krew struzku popłynie,
nie tak, Aluś niebogo, nie bedzie to nic z tego.

9. Podajciez mi tam pióro ji kałamorz,
pióro ji kałamorz,
bande pisała do rodziny zaroz,
mego pana gniw minie, gniw minie.

10. Nie tak, Alusiu, mie prandko gniw minie,
mie prandko gniw minie,
az z Alusieńki krew struzku popłynie,
nie tak, Aluś niebogo, nie bedzie to nic z tego.

11. Zacym sie rodzina do ni zjechała,
do ni zjechała,
juz Alusieńka na marach lezała,
nie tak, Aluś niebogo, nie bedzie to nic z tego.

12. Lezy Alusieńka kieby cibuleńka,
kieby cibuleńka,
płace uo niu uojciec, płace ji mateńka
ji samamu panu żal, panu żal.

Późni i jemu było żal! To była jego żona. Alusia. I ona zyła z jinnam. I krawcyk to przyjizdzoł do ni. Jak tam pan dziedzic wyjechoł na polowanie, cy gdzieś, to uun do ni przyjizdzoł. A to dziecko zobacyło, ducham kazało te kuniki zaprzundz i pojechało za panam. I powiedziało tamu panu, un sie zasmuciuł ji kuniki nawróciuł, ji przyjechoł. To jak zobacyli  „Olaboga, pan jedzie!” To te krzycu: „Uciekaj, krawcyku duzamy oknamy!” A uun mówi: – „Już nie uuciekna ji duzamy drzwiamy”, bo już pan jedzie. No ji póty, az ju zabiuł uun. Zabiuł. Kazoł wody nanosić, powrozy namocyć, zabiuł ju. Późni sie rodzina zacym zjechała, to juz ona lezała na marach. Płakały uo niu uojciec ji matka. To i jemu późni było skoda, cóz z tego, jak już ju zabiuł!

 

 

    Aktualności

    Data dodania
    12 czerwca 2024