Marta Trojanowska

Bibliotekarz, autorka książek dla dzieci, regionalistka, czytelniczka

Gdybym miała określić się jednym słowem, napisałabym o sobie: czytelniczka. Wytrawna, zachłanna. W moim życiu jest trochę tak, jak w bibliofilskiej powieści Marii Pruszkowskiej Przyślę panu list i klucz, w której ojciec głównej bohaterki „najważniejsze obowiązki życiowe odwalał – można by powiedzieć – szybko, uczciwie i precyzyjnie, nie wkładając w nie ani serca, ani zapału. Odwalał je też cierpliwie, nigdy się nie buntując, ażeby kupić sobie prawo do zatracenia się w książkach podczas godzin należących do niego”. Tak było i jest ze mną. Oczywiście w życiu są różne okresy, nie zawsze można zatracać się w czytaniu. Z tego względu, myśląc o lubelskiej polonistyce (rocznik 2007), wracam pamięcią przede wszystkim do godzin spędzonych na lekturze, do nieprzespanych nocy wspomaganych kolejnymi filiżankami kawy, żeby udało się jeszcze więcej przeczytać. O podróżach do rodzinnego Radomia z książką pod pachą, o czytaniu w każdej wolnej chwili, przede wszystkim zaś o stanie permanentnego przyzwolenia na bycie z książkami i „w książkach”. To był stan, który już nigdy więcej nie powtórzył się w takim stopniu jak wówczas.

Zawdzięczam tym studiom bardzo wiele. Polonistyka pozwoliła mi zostać czytelnikiem świadomym. Najbardziej jednak ukształtowały mnie zajęcia z Dr Anną Kalinowską dotyczące literatury dla dzieci i młodzieży. Były to fakultatywne zajęcia, na które zapisałam się na drugim roku. Kontynuowałam je także na roku trzecim. Dr Kalinowska prowadziła je z niebywałą wrażliwością i wyczuciem. Przekazywała wiedzę tak barwnie, że zaszczepiła we mnie nie tylko wielką ciekawość literatury dla dzieci, ale i ciekawość dziecięcego czytelnika. Pamiętam, że zajęcia zaczynały się o godz. 8.00 w poniedziałek, co oznaczało, że nie miałam możliwości zdążyć na nie, wracając z Radomia w poniedziałki. Musiałam przyjeżdżać do Lublina w niedzielę po południu. Byłam jednak dla tych zajęć gotowa do takich „poświęceń”, a wówczas, szczególnie na drugim roku, niedzielny powrót z domu, w którym każda minuta okazywała się cenna, był swego rodzaju poświęceniem.

Zajęcia prowadzone przez Dr Kalinowską zostały we mnie na zawsze i ukształtowały moją wrażliwość. Już w pracy magisterskiej pisanej pod kierunkiem Prof. Anny Brzozowskiej-Krajki, a była to monografia kulturowa postaci Pana Twardowskiego, znalazł się rozdział o motywie czarnoksiężnika w literaturze dla dzieci, który niedługo po obronie został opublikowany w czasopiśmie „Guliwer” poświęconym książkom dla dzieci. Po studiach natomiast pozostałam częściowo w świecie tej literatury. Z konsekwencją i świadomością swojej – także czytelniczej – drogi.

Dzisiaj mogę powiedzieć, dość kolokwialnie, że „robię w książkach”. Po studiach polonistycznych skończyłam jeszcze podyplomowe studia z informacji naukowej i bibliotekoznawstwa (UMCS) oraz z edytorstwa i rynku książki (Warszawska Wyższa Szkoła Humanistyczna im. B. Prusa). Mam nieco doświadczenia w zakresie korekty i redakcji różnorodnych tekstów (od literatury kobiecej do czasopism naukowych), a od 11 lat pracuję w Dziale Promocji Książki i Biblioteki Miejskiej Biblioteki Publicznej w Radomiu, mając cały czas gdzieś blisko siebie odbiorcę dziecięcego. Uwielbiam animację czytelniczą – uważam, że przeprowadzana systemowo może dać piękne owoce. Prowadzę „książkowe” zajęcia z dziećmi, wymyślam z dziką przyjemnością działania warsztatowe umożliwiające głównie swobodną ekspresję twórczą uczestników (choć czasami sama także działam twórczo – na przykład szyjąc z filcu bohaterów książek). Zagadnienia biblioterapii są mi bliskie, staram się więc poruszać głównie w obrębie książek o dużym potencjale terapeutycznym.

Polecam i recenzuję książki dla młodych czytelników, opowiadam o nich na konferencjach metodycznych, układam scenariusze lekcji bibliotecznych, piszę do czasopism branżowych. Od lat stale współpracuję m.in. z czasopismem „Guliwer”. Zbieram także namiętnie książki dla dzieci, także te stare, zapomniane, porzucone przez czytelników, którzy zdążyli już dorosnąć. Kolekcjonuję różnorodne wydania Alicji w Krainie Czarów – moja kolekcja liczy już ponad 120 egzemplarzy.

Piszę także książki dla dzieci. Dotychczas drukiem ukazały się następujące tytuły: 3 dobre uczynki. Twardowski wraca na ziemię (Wyd. WAM 2014), Przygoda z Radomiem. Zbiór ciekawostek (Wyd. Lucky 2017), Dziecko z baśni (Wyd. Lucky 2018),Złote dziecko. Opowieść o małym Jacku Malczewskim (Wyd. Lucky 2019),Opowieści z czterech rogów poduszki (Wyd. Lucky 2020). Nie wiem jednak, czy powstanie więcej książek. Nie mam w sobie żadnego przymusu w tym kierunku, a jeśli pojawia się nowy pomysł, podchodzę do niego zadaniowo. Jednym z ciekawszych doświadczeń zawodowych było dla mnie natomiast prowadzenie warsztatów bajkopisania w Miejskim Ośrodku Kultury „Amfiteatr” w Radomiu. Miały one miejsce w 2017 roku, ale wciąż przemiło wspominam i zajęcia, i efekty pracy uczestników. Można je bowiem było nie tylko przeczytać w antologii Popisani – radomskie warsztaty literackie (Radom 2017), ale bajki zaczęły „żyć” swoim życiem – były wielokrotnie prezentowane przez autorów przy rozmaitych okazjach. 

Jednocześnie książka dla młodego odbiorcy ma w moim życiu potężną „konkurencję” – zarówno w tym prywatnym, jak i zawodowym. Jest nią historia Radomia, a właściwie konkretne rozdziały tej historii. Jestem zapaloną regionalistką – o historii Radomia piszę, mówię, popularyzuję ją różnymi „kanałami”. Dokumentuję także fotograficznie swoje miasto. Staram się odkrywać, ocalać i pokazywać. Główne obszary, którymi się zajmuję, to historia radomskiego bibliotekarstwa i przemysłu. Jestem autorką opracowania Miały trwać wiecznie… Porcelanowe portrety nagrobne zmarłych w latach 1896–1945 pochowanych na Cmentarzu Rzymskokatolickim przy ul. B. Limanowskiego w Radomiu (Radom 2018) oraz popełnionego wspólnie z Iloną Michalską-Masiarz  Radomskiego spacerownika literackiego (Radom 2020).  Piszę także do regionalnych czasopism. To właśnie na historii Radomia chciałabym skupić swoją pozazawodową uwagę na następne lata.

Praca w radomskiej książnicy do tej pory pozwalała mi łączyć oba kierunki moich zainteresowań i działań. Czuję się bibliotekarzem, utożsamiam się z tym zawodem i środowiskiem. I chociaż nie zawsze życiowe momenty sprzyjają nieskrępowanemu czytaniu, nadal czuję się przede wszystkim czytelnikiem. Niezmiennie od czasów studiów.

Fot. Archiwum prywatne

    Absolwenci filologii polskiej oraz e-edytorstwa i technik redakcyjnych

    Autor
    Katarzyna Brzyska
    Data dodania
    20 sierpnia 2021