Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
Noc świętojańska (inaczej tzw. noc Kupały, sobótka) przypada z 23 na 24 czerwca. Zapraszamy do zapoznania się z obrzędowością tego święta, o której opowiada dr hab. Mariola Tymochowicz, prof. uczelni z Katedry Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego na Wydziale Filologicznym UMCS. Tekst powstał w ramach inicjatywy Centrum Prasowego UMCS pn. „Okiem eksperta”.
fot. bearfotos / freepik
Noc świętojańska (sobótka, noc Kupały) jest jednym z najstarszych obrzędów, jaki zachował się w Polsce. Łączy on w sobie wiele elementów pogańskich, a w niewielkim tylko stopniu zawiera te wywodzące się z religii katolickiej. Obrzęd ten był obchodzony w wigilię dnia św. Jana, przypadający na przełom końca wiosny i rozpoczynającego się lata, czyli po letnim przesileniu słońca. Wówczas to przy zbiornikach wodnych i rzekach palono ogniska, czyli tak zwane sobótki – i to właśnie od tego staropolskiego określenia ogniska pochodzi jedna z nazw tego święta. Natomiast sformułowanie „noc kupałowska” jest pochodzenia ruskiego. Funkcjonowało głównie na wschodzie naszego kraju, tam gdzie zamieszkiwała ludność ruska i polska.
Obrzęd realizowany był w najkrótszą noc w roku, kiedy przypadało tzw. przesilenie letnie. Miało to ogromne znaczenie, ponieważ w przeszłości wierzono, że jest to szczególny, magiczny czas, w którym bardziej aktywne i pobudzone są różne siły magiczne i istoty demoniczne. Ufano także, że w tym czasie na ziemi pojawiają się dusze naszych przodków, które przyczyniają się do spełnienia podejmowanych działań wierzeniowo-magicznych. Był to tym samym wyjątkowy czas, w którym wierzono, że dzieją się różne cuda i niewytłumaczalne rzeczy. Był to też czas zabawy, wróżb, wyznań miłosnych, praktyk ochronnych, ale również tych o znaczeniu wegetacyjnym, zapewniających urodzaj, zdrowie i powodzenie.
Woda jako jeden z elementów sobótki
W noc świętojańską główną rolę odgrywały woda, ogień i zioła, które miały bardzo ważne znaczenie w życiu człowieka. Woda, która oczywiście jest życiodajna, ale może być też dla nas groźnym żywiołem. Dlatego też na wsi podchodzono do niej z ogromnym respektem. Jeszcze do niedawna powszechnie uważano, że dopiero od św. Jana można bezpiecznie wchodzić do wody i kąpać się, bo wcześniej różne istoty wodne mogłyby to utrudnić i spowodować coś złego, włącznie z utratą życia przez utonięcie. Istniało wręcz takie przekonanie, że należy się wykąpać w tę szczególną noc, by zapoczątkować bezpieczne pływanie, ale przede wszystkim zapewnić sobie zdrowie i urodzaj. Każdy: i małe dziecko, i starsza osoba, starali się przynajmniej na chwilę wejść do wody, nawet kiedy pogoda ku temu nie sprzyjała. Do dzisiaj obchody tego święta też często odbywają się w pobliżu zbiorników wodnych.
Święto wiązało się również symbolicznie z nowym początkiem. Rozpoczynała się kolejna pora roku, a i dla samych rolników był to też wyjątkowy czas. Lato jest okresem bardzo intensywnych prac na polu, więc wszyscy wiedzieli, że za moment rozpoczną się sianokosy, później żniwa, a po nich będą kolejne prace rolne. sobótka jawiła się więc jako czas zabawy i relaksu przed tym trudnym, intensywnym okresem pracy.
Wróżby związane z puszczaniem wianków
Ta noc była także dedykowana młodzieży, która mogła się razem spotykać przy wodzie i wspólnych ogniskach. Młodzi przede wszystkim dzięki różnym wróżbom starali się sprawdzić, czy w najbliszym okresie znajdą swoich partnerów życiowych. W tym celu puszczano m.in. wianki, zawsze dwa, bo panienki przygotowywały je dla siebie i przyszłego partnera. Czasami dziewczęta miały już osoby bliskie swemu sercu i wiedziały dokładnie, dla kogo ten wianek przygotowują. Niekiedy zaś był to wianek z „intencją” – w celu sprawdzenia, czy niedługo znajdą swoją „drugą połówkę”.
Wianki były przygotowywane z kwiatów polnych i ogrodowych. Naturalnie każda z dziewcząt chciała, żeby to jej wianek wyglądał najpiękniej. Ustawiały sobie kompozycję kwietną na stelażu zrobionym z desek, żeby można było umocować jeszcze w środku świeczkę. Wszystko działo się w nocy, więc ważne było, żeby wianki puszczone na wodę były widoczne i można było prześledzić, jak płyną. Jeśli płynęły koło siebie, była to oczywiście dobra wróżba. Jeżeli gdzieś po drodze się rozdzielały, to już świadczyło, że para, której dedykowane są wianki, nie jest sobie pisana. Mogło być też tak, że wianek popłynął w szuwary albo wpadł w wir wodny. To także była przestroga, która mogła sugerować, że skomplikuje się czyjeś życie miłosne. Wróżono np., że kobieta zostanie starą panną albo panną z dzieckiem. Najgorszą wróżbą było zatonięcie wianka, bo oznaczało, że coś złego – włącznie ze śmiercią – spotka tę osobę, której wianek był dedykowany. Dzisiaj tradycja puszczania wianków jest kontynuowana i stanowi główną atrakcję współczesnych obchodów sobótki. Nie są już jednak przypisywane temu żadne magiczne właściwości.
Ogień jako kolejny wyróżnik nocy świętojańskiej
Ważnym momentem obchodów sobótkowych było palenie dużych ognisk – zazwyczaj na łąkach, w pobliżu rzek. Młodzież bawiła się przy nich i śpiewała pieśni. Była to też dobra okazja do tego, żeby się zintegrować i lepiej poznać. Nieodłącznym elementem zabaw było przeskakiwanie przez ogień. Często aranżowano to w ten sposób, że dziewczęta i chłopcy dobierali się w pary, które miały się ku sobie. Sprawdzali oni, czy uda im się wspólnie przeskoczyć przez ognisko, trzymając się za rękę. Jeżeli tak się stało i nie puścili się podczas skoku, to była to dobra wróżba, sugerująca wspólną przyszłość. Skakano także na urodzaj, szczególnie pod koniec zabaw, kiedy ogień już przygasał. Wtedy chłopcy starali się skakać bardzo wysoko, aby w ten sposób zapewnić urodzaj na najbliższe tygodnie i żeby żadne nieszczęście, jak np. susza, nie umniejszyło zbiorów. Skoki miały też znaczenie oczyszczające. Przed zagaszeniem ognisk przepędzano przez nie bydło, aby ich moc odwracała zarazy i choroby. Zabierano też do domu żar w garnku, aby rozpalić w piecu nowy ogień, na znak nowego początku.
Moc ziół
Trzecim wspomnianym przeze mnie elementem sobótki były zioła. Wierzono, że w tym przełomowym czasie przesilenia letniego należy zbierać je, bo zyskują szczególną, leczniczą moc. Zioła zbierały zazwyczaj starsze osoby, z wyjątkiem bylicy, której szukali też młodzi. Uważano bowiem, że w tym szczególnym czasie wszystkim mogą zagrażać różne niebezpieczeństwa, którym przeciwdziałać miała przewiązana w pasie bylica – aby chroniła przed bólem krzyża i kości podczas zbliżających się intensywnych prac polowych. Miała ona też chronić przed działaniami istot demonicznych oraz czarownicami. W przeszłości wierzono bowiem, że ten dzień jest szczególnym czasem wyjątkowej aktywności czarownic, które mogły rzucać złe uroki.
Starano się także zbierać inne zioła (piołun, dziurawiec zwany ziołem świętojańskim, rutę, łopian, czarny bez, miętę, gałązki i liście leszczyny), żeby wykorzystywać je w kolejnych miesiącach do celów leczniczych, ale też ochronnych – do odczyniania złych uroków. Warto pamiętać, że chłopi w przeszłości sami musieli zapewnić sobie bezpieczeństwo w różnych sferach życia i leczyć się we własnym zakresie. Zioła były wykorzystywane do leczenia przeróżnych schorzeń i chorób. To była jedyna „broń” i zabezpieczenie tych ludzi przed wszelkim złem, jakie zagrażało im ze strony przyrody czy demonów. Dlatego też często późnym wieczorem, kiedy bawiono przy sobótkowych ogniskach, starsze kobiety wrzucały do nich zioła, żeby w ten sposób odstraszyć istoty demoniczne, które mogły przeszkadzać młodym w zabawie.
O północy kwiat paproci
Sobótka kojarzy się jeszcze z poszukiwaniem kwiatu paproci, który według ludowych wierzeń zakwita tylko w tę jedną magiczną noc w czasie przesilenia letniego. Był to kolejny element mityczny, który wskazywał na wyjątkowość tego czasu. Zgodnie z przekazywaną legendą osoba, która odnajdzie kwiat paproci, dostąpi wyjątkowego bogactwa, szczęścia i wszelkiej pomyślności. Oczywiście „szukanie paproci” było też często pretekstem, żeby w grupie rówieśników albo w parach udać się do lasu i spędzić razem wesoło czas. W tę magiczną noc słychać było głosy zatopionych dzwonów i ludzi. Wierzono także, że w ciągu dnia słońce trzy razy wschodzi, a piękna pogoda wróżyła obfite plony.
Podsumowując, sobótka to obrzęd, który miał charakter bardzo magiczny, apotropeiczny (ochronny), ludyczny i wróżebny. Można także dodać, że matrymonialny, bo wszystkie działania podejmowane w tym czasie miały m.in. skojarzyć młode osoby i ustalić, jaki los je czeka. Oczywiście w prawdziwym życiu wyglądało to trochę inaczej, bo tak naprawdę o tym, za kogo dziewczyna wyjdzie, decydowali jej rodzice. Pod uwagę brane były przede wszystkim kwestie ekonomiczne, a nie uczucia młodych.
Te wszystkie obrzędy praktykowano powszechnie jeszcze pod koniec XIX wieku. W okresie międzywojennym obrzęd ten zmieniał swój charakter na bardziej ludyczny. W kolejnych latach zaczął stopniowo zanikać, a po II wojnie światowej był już rzadko praktykowany. Dodatkowo nie pomagał fakt, że od samego początku, bo już w XIV wieku, Kościół bardzo negatywnie wypowiadał się na temat tych obrzędów i określał je jako praktyki pogańskie. Dopiero od końca lat 90. znowu powrócono do ich świętowania. Oczywiście współcześnie traktowane są jako zabawa rozpoczynająca okres wakacji przy ognisku i wodzie, a główną atrakcją jest puszczanie wianków na wodzie i występy zespołów folklorytycznych. Stanowi to dobrą okazję do wspólnej zabawy, świętowania, a tylko w niewielkim zakresie podtrzymywania dawnych tradycji.
Dr hab. Mariola Tymochowicz, prof. uczelni – zawodowo związana z Instytutem Nauk o Kulturze UMCS. Laureatka wielu nagród i grantów badawczych. Autorka licznych publikacji z zakresu szeroko pojętej kultury ludowej, obejmującej m.in. regionalne stroje, obrzędy i tradycje. Jej główne zainteresowania naukowe to: kultura tradycyjna Polski i Europy, mniejszości narodowe w Polsce, wschodnie pogranicze kulturowe.
źródło: Centrum Prasowe UMCS