Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
Dokładnie 10 lat temu podczas 68. Sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ został ustanowiony Światowy Dzień Dzikiej Przyrody. Święto ma nam przypominać o wartości i globalnej rozmaitości dzikiej fauny oraz flory, ale także wskazywać zagrożenie dla środowiska, wywoływane m.in. przez człowieka. 3 marca przypada również Międzynarodowy Dzień Pisarzy i Pisarek.
W ramach obchodów tego wyjątkowego dnia zapraszam na rozmowę z dr hab. Marcinem Polakiem, prof. UMCS (Katedra Zoologii i Ochrony Przyrody) oraz dr hab. Aleksandrem Wójtowiczem (Katedra Współczesnej Literatury i Kultury Polskiej), współautorami książki „Który tak śpiewa? Ptaki w kulturze”. Opowiedzą oni nie tylko o publikacji, ale również poruszą kwestie m.in. relacji ptaków z ludźmi czy znaczenia „opierzonych przyjaciół” w literaturze, sztuce i nauce.
Rozmawiał Patryk Grzegorczyk z Biura Promocji i Popularyzacji Nauki UMCS.8 lutego bieżącego roku nakładem oficyny Universitas ukazała się książka pt. „Który tak śpiewa? Ptaki w kulturze”. Publikacja jest efektem wspólnych działań filologów i ornitologów, którzy próbowali ujednolicić perspektywę fenomenu ptaków, aby zrozumieć ich historię, symbolikę oraz ludzko-ptasie i ptasio-ludzkie zależności. Jej tytuł pochodzi z opowiadania Mirona Białoszewskiego, ale to nie jedyne odniesienie do kultury popularnej, jakie odnajdziemy w „(…) Ptakach w kulturze”. W danej pozycji pojawiają się eseje badaczy z różnych ośrodków akademickich, które ukazują sposoby charakteryzowania ptaków w sztuce, kinematografii, ludowej tradycji, nauce czy choćby reklamie. Całość jest opatrzona rysunkami dr Justyny Kierat – znawczyni dzikich pszczół oraz edukatorki przyrodniczej.
Redaktorami książki są dwaj naukowcy z UMCS: dr hab. Marcin Polak, prof. UMCS (Wydział Biologii i Biotechnologii) i dr hab. Aleksander Wójtowicz, prof. UMCS (Wydział Filologiczny) - oraz Piotr Tryjanowski (Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu) i dr Jakub Kornhauser (Uniwersytet Jagielloński w Krakowie).
W związku z niedawną premierą książki oraz obchodami Światowego Dnia Dzikiej Przyrody i Międzynarodowego Dnia Pisarzy i Pisarek zachęcamy do zapoznania się z wywiadem-rzeką z prof. Marcinem Polakiem oraz prof. Aleksandrem Wójtowiczem. Rozmowa jest nie tylko dyskusją ona temat książki, ale również podróżą do barwnego świata ptaków, pełnego niespotykanych anegdot, symboliki i świeżego, innowacyjnego spojrzenia na fenomen „opierzonego” towarzysza.
Patryk Grzegorczyk: Książka „Który tak śpiewa?” Ptaki w kulturze ukazuje innowacyjną perspektywęptaków w naszej zbiorowej świadomości. Gromada tych zwierząt stanowi nieodłączny element naszej codzienności. Czego z tej pozycji może dowiedzieć się Czytelnik, świadomy obecności opierzonego towarzysza w swoim życiu?
Prof. Marcin Polak: To pytanie obejmuje również pytanie podprogowe, które brzmi „Dlaczego ptaki nas fascynują?” i przede wszystkim o tej fascynacji w wymiarze zoologicznym i kulturowym opowiada ta książka. Obecnie ze wszystkich dużych zwierząt ptaki żyją najbliżej nas. Gdybyśmy wyszli przed budynek Uczelni, pierwszym przez nas napotkanym zwierzęciem byłby prawdopodobnie ptak. Są one wszechobecne. Ptaki przez swoją mobilność opanowały wszystkie środowiska lądowe, dlatego też w tym przypadku można mówić o ich sukcesie ewolucyjnym. Co więcej, przyciągają i zachwycają ludzi swoją wolnością, możliwością wzbicia się w powietrze i dotarcia w dowolne miejsce na Ziemi w każdej chwili bez samolotów, paralotni. Po drugie, ich wygląd i czasami zdumiewające kolory budzą zachwyt w człowieku. Gdybyśmy przenieśli się w tropiki np. na Nową Gwineę, zaobserwowalibyśmy tokujące cudowronki, czyli ptaki rajskie, które tworzą cudowną feerię barw. Kolejny element wpływający na naszą fascynację tymi stworzeniami, związany jest z ich śpiewem godowym, który zaczyna nam towarzyszyć już teraz wczesną wiosną, bowiem coraz częściej słychać m.in. sikorki bogatki czy modraszki, wyśpiewujące rozmaite melodie. Warto tutaj też wspomnieć o tańcu – nie ma takiej drugiej grupy zwierząt, posiadających tak skomplikowane układy taneczne, a za przykład mogą posłużyć tutaj wymienione wcześniej cudowronki, czyli ptaki rajskie. Człowiek odbiera również świat w sposób zbliżony do ptaków, bowiem jesteśmy głównie wzrokowcami i słuchowcami. Moim zdaniem ciężej nam zbliżyć się do świata zmysłów pozostałych zwierząt, w tym ssaków, np. psa i kota z uwagi na to, że dla nich ważnym zmysłem jest węch, w związku z czym zupełnie inaczej postrzegają rzeczywistość. Weźmy na przykład mojego kota, który obwąchuje mój plecak, ubrania przez 20 minut po moim powrocie z badań terenowych i dzięki temu pozyskuje wiele informacji na mój temat. Wracając do fenomenu ptaków, na początku fascynacja nimi miała zazwyczaj wymiar praktyczny – ptaki były źródłem mięsa. Do tej pory drób stanowi dla wielu z nas podstawowe źródło pokarmu, a w książce poświęciliśmy nawet rozdział tematyce kurczaków.
PG: A jak z perspektywy filologa udział ptaków w kulturze oddziałuje na naszą rzeczywistość? W jaki sposób udało się pogodzić wizje ornitologów i literaturoznawców podczas prac nad tą książką?
Prof. Aleksander Wójtowicz: Filolodzy zaciągają ogromny dług u zawodowców, czyli ornitologów, bowiem nigdzie byśmy nie dotarli, niczego nie zrozumieli, gdybyśmy nie zaczęli od literatury fachowej z zakresu ornitologii. W momencie, gdy przyglądamy się wszystkim świadectwom kulturowym, np. literaturze czy językowi, możemy zauważyć, że obecność ptaków jest mocno osadzona w języku, m.in. w związkach frazeologicznych, przysłowiach, powiedzeniach. Co więcej, ptaki często stają się mimowolnie bohaterami wierszy, powieści i bajek dla dzieci, które wyzyskują ich wszystkie możliwe cechy. Materiał do pracy w wielu dziedzinach nauki jest ogromny. Z perspektywy filologa, językoznawcy i literaturoznawcy najistotniejszy aspekt obejmuje wskazane wcześniej bogactwo tej tematyki, które odbija się w kulturze, języku i sztuce. Bardzo zależało nam na uchwyceniu tego, co zostawiło ślad w trzech ww. wymiarach i próbowaliśmy też ująć to interdyscyplinarnie, co okazało się dużym wyzwaniem. Jeżeli przyjrzymy się literaturze, możemy dostrzec, że ptaki były w niej od zawsze. Chociaż nasza świadomość przyrodnicza stale się rozwija i coraz bardziej troszczymy się o środowisko, ptaki nieustannie stanowiły dla ludzi źródło inspiracji, ale przez wiele lat były tak blisko człowieka, że stawały się dla niego czymś w rodzaju elementu tła. Dopiero dzisiaj w dobie książek poruszających kwestię świadomości ekologicznej, ochrony przyrody zaczynamy je obserwować uważniej,.
PG: Pan profesor Marcin Polak wspomniał o ewolucyjnym wymiarze ptaków, a w recenzji Panów książki profesor Adrian Gleń z Uniwersytetu Opolskiego stwierdził, że ludzie coraz częściej stają się fascynatami ptasiej natury. Jak Panowie uważają, czy ten zachwyt faktycznie jest intensywniejszy w ostatnich latach, czy ta silna fascynacja towarzyszy naszej cywilizacji od zarania dziejów objawiając się m.in. w wierze w nadprzyrodzoną moc ptaków?
PAW: Rozmawiamy o niesłychanie szerokim zagadnieniu, a w samym pytaniu wspomniał Pan o motywie religijnym i mitologicznym, a porządki sakralne kierują się nieco inną logiką. Faktycznie, w większości wierzeń nierzadko pojawia się ptasi wątek ze względu na hierarchię, strukturę wertykalną, która jest wpisana w wiele wyznań. Poza tym, uświęcanie skrzydlatych zwierząt w starożytności brało się również z metafizycznych poszukiwań. Później to zainteresowanie wynikało z nieco innych kwestii, bardziej pragmatycznych. Kiedy szukałem literatury mówiącej nieco więcej o ptakach niż wzmianki literackie, np. w staropolszczyźnie, okazało się, że nieocenionym źródłem informacji były książki myśliwskie, które uznaje się za wczesny fundament współczesnej ornitologii. Wiedza na temat ptaków z początku została przefiltrowana przez użytkową perspektywę, jaką oferowała literatura myśliwska, podpowiadająca gdzie upolować, jak podejść zdobycz, jak smakuje jej mięso? Ta wiązka informacji narzucała tzw. „kanon systematyzacyjny”. Gdy przejdziemy od starożytnej mitologii przez późniejsze myślistwo, dojdziemy wreszcie do pierwszych pasjonatów-amatorów, próbujących klasyfikować ptaki, tworzyć określone struktury wiedzy. Zresztą niedaleko od Lublina mieszkał jeden z najwspanialszych polskich ornitologów wszech czasów, który zaliczał się do grupy nowożytnych badaczy, popularyzujących fascynację ptakami w wymiarze naukowym.
PMP: Zgadza się. W Jabłonnej jest taki majątek, gdzie wychowywał się w XIX wieku Władysław Taczanowski, który zwiedził całą Lubelszczyznę w celu usystematyzowania gatunków awifauny. Warto jednak pamiętać, że ówcześni ornitologowie korzystali po prostu ze strzelby jako narzędzia badawczego, zabijali ptaki, oznaczali i na tej podstawie tworzyli zbiory muzealne. Ludzie majętni, jak np. hrabia Branicki, wysyłali eksploratorów-przyrodników, m.in. do Peru, Amazonii, skąd przysyłali do Polski wypchane, egzotyczne ptaki. Takie próbki do badań otrzymywał również Władysław Taczanowski, dzięki czemu mógł oznaczać kolekcje ptaków i opisywać ć nowe gatunki. Moim zdaniem napisał ważne dzieła, mające niebagatelne znaczenie dla dzisiejszej ornitologii, takie jak np. „Ptaki Peru”, „Ptaki Syberii” czy „Ptaki krajowe” – nieocenione źródła informacji o tym, jak wyglądało życie ptaków na terenie XIX-wiecznych obszarów różnych części świata. Kiedy byłem w Peru, zaskoczyło mnie, jak wiele występujących tam gatunków ptaków, określa się nazwiskami polskich badaczy, m.in. wspomnianego Taczanowskiego czy wysłanych tam przyrodników-eksploratorów: Jelskiego i Kalinowskiego, którzy tam mieszkali i współpracowali z Władysławem Taczanowskim. Jak kolega wcześniej to ujął, podejście do naszych skrzydlatych przyjaciół bardzo się zmieniało na przestrzeni wieków. W XXI wieku obserwujemy ogromny wzrost zainteresowania ptakami – na świecie tworzą się ogromne ruchy społeczne zrzeszające miłośników, które obserwują i dokarmiają ptaki. W Stanach Zjednoczonych mieszka kilkanaście milionów miłośników tych zwierząt, a w Wielkiej Brytanii już w XIX wieku powstawały pierwsze organizacje chroniące ptaki, jak np. Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Powstanie grup mających na celu ochronę awifauny jest wypadkową kilkuset lat prześladowań opierzonych kręgowców. Stosunkowo niedawno, bo w XIX wieku istniała moda na ozdabianie piórami kapeluszy damskich, na skutek czego miliony czapli i innych gatunków było zabijanych. Dla myśliwych i handlarzy pióra stanowiły źródło niemałego zarobku, bowiem płacono za nie niekiedy dwa razy więcej niż za złoto. Rzeź ptaków, jakiej dokonał wówczas biały człowiek to obok zagłady plejstoceńskiej megafauny jedna z największych akcji masowego prześladowania zwierząt w naszej historii. Za kolejny przykład może posłużyć sytuacja gołębia wędrownego, którego w XIX wieku naukowcy określali najliczniej występującym gatunkiem ptaka, zamieszkującego kulę ziemską, a już w 1914 roku padł ostatni przedstawiciel gatunku. Współcześnie również mamy do czynienia z zagrożonymi gatunkami ptaków, na co mają wpływ m.in. zmiany środowiskowe i klimatyczne. Warto jednak zauważyć, że pandemia COVID-19 wpłynęła na silniejszą potrzebę obcowania człowieka z naturą. Wzrastająca świadomość społeczeństwa w zakresie ochrony przyrody sprawia, że modnym staje się wspieranie i dokarmianie ptaków. Eksperci są podzieleni w kwestii konsekwencji masowego dokarmiania dzikich ptaków dla prawidłowego funkcjonowania ich populacji, ale z pewnością za pozytyw należy uznać możliwość bliższego zapoznania się z konkretnym gatunkiem, który odwiedza nasz karmnik. W polskim kręgu kulturowym fenomen dokarmiania ptaków ograniczamy do późnej jesieni, zimy, ale w tropikach czy w południowo-wschodniej Azji karmi się je cały rok. Wspomniana moda na karmienie i obserwowanie ptaków przyczyniła się do rozwoju turystycznego biznesu na tych terenach, bowiem od kilkudziesięciu lat turyści masowo wyruszali do tropików, aby w dżungli podziwiać ać rzadkie i skryte gatunki, które raczej słychać aniżeli widać, jak np. kusaczki czy kurtaczki. Dopiero odkrycie, że łatwiej można je zaobserwować, gdy zacznie się je regularnie dokarmiać spowodowało, że miejscowa ludność przebranżowiła się z eksploatacji lasów tropikalnych na turystykę ornitologiczną i dzięki temu osiąga wyższe pensje, a te wrażliwe ekosystemy pozostają w stanie pierwotnym. W Polsce również mamy coraz więcej miłośników ptaków, co najmniej kilkanaście tysięcy, dlatego też liczba polskojęzycznych książek na temat awifauny stale się zwiększa. W tym roku środowisko ornitologiczne otrzymało niesamowity, fotograficzny podręcznik do oznaczania ptaków Europy. Czas pokaże czy to będzie przełom na miarę książki „Ptaki. Przewodnik Collinsa” – naszej ornitologicznej „Biblii” złożonej z rysunków. Współcześnie nieustannie rosnąca liczba amatorów fotografii przyrodniczej przyczynia się bezpośrednio do stworzenia barwnych i w pełni realistycznych encyklopedii ptaków. Co więcej, rozwój technologii, w tym Internet przyspieszyły nie tylko proces integracji ornitologów, ale również pozyskiwania przez nich wiedzy. Dodam jednak, że w wymiarze lingwistycznym nie ma dobrego określenia w języku polskim na obserwatorów i miłośników ptaków, o czym piszemy w książce, poświęcając rozdział socjolektowi właśnie tej grupy społecznej. Często mówi się o „ptasiarzach”, ale osobiście szukałbym innego, bardziej precyzyjnego określenia.
PG: Panów publikacja jest wydawnictwem zbiorowym, tworzyli ją filolodzy, literaturoznawcy, zoolodzy i ornitolodzy. Jak zdefiniować „ornitofilologię”, hybrydę dwóch, wydawałoby się odrębnych od siebie, dziedzin nauki, która wybrzmiewa w książce? Czy połączenie tych nauk wpłynęłoby pozytywnie na wizerunek ptaków zarówno w kulturze popularnej, jak również poprawę ich losów w wymiarze środowiskowym?
PAW: Na pierwszy plan wysuwa się kwestia terminologiczna. Na pewno niełatwo było zbliżyć dyscypliny, które znajdują się dość daleko od siebie, dlatego też byliśmy zmuszeni do szukania wspólnej terminologii. Wraz z prof. Piotrem Tryjanowskim wprowadziliśmy termin „ornitonarracji”, czyli opowieści o ptakach, nawiązywaliśmy też do tego, co w krajach anglosaskich zwykło się określać „ornitologią kulturową”. Terminologia niestety nie nadąża za rzeczywistością, bowiem formy życia społecznego i kulturowego rozwijają się niekiedy błyskawicznie, a badacze zazwyczaj się głowią, jak do tego doszło w tak krótkim czasie i jak je nazwać. Kolejny aspekt, jaki warto poruszyć, aby kompleksowo odpowiedzieć na Pana pytania, dotyczy „wysypu” literatury na temat ptaków. W kontekście wizerunku ptaków w kulturze popularnej musimy trzymać rękę na pulsie, bowiem powstają nie tylko książki, ale również podcasty, kanały i media społecznościowe, za którymi nie jesteśmy w stanie nadążyć.
PMP: Mam nadzieję, że tego typu publikacja przyczyni się choćby w małym stopniu do poprawy relacji ludzko-ptasich i ptasio-ludzkich, a na pewno do zrozumienia tych relacji. Nasze wydawnictwo podejmuje próbę przeanalizowania emocji, jakie nam towarzyszą podczas nawiązywania kontaktu z ptakami, które budzą w nas nie tylko fascynację, radość, ale również czasami przerażenie czy smutek. W książce znalazły się m.in. motywy ptaków w horrorze czy staropolskich obrzędach. Za ciekawy przypadek uznaje się symbol sowy, budzący w ludziach ambiwalentne odczucia – fascynację i strach. Na przykład głos puszczyka często wykorzystuje się w filmach grozy. Tutaj na Wydziale organizujemy też Noc Sów i podczas tego wydarzenia można zaobserwować, jak ogromne emocje wywołują wśród dzieci i młodzieży dźwięki zamieszkałych w lesie nocnych ptaków. Jakiś czas temu braliśmy udział w projekcie, w ramach którego próbowaliśmy wieszać budki dla pójdźki i płomykówki, czyli sów żyjących blisko człowieka. Kiedy pytaliśmy się ludzi, czy możemy powiesić w ich sąsiedztwie budkę dla sowy, zazwyczaj nie mieli problemu z płomykówką, natomiast wizja pójdźki mieszkającej przy posesji budziła duże emocje z uwagi na to, że jej głos jest piskliwy i jęczący. W starych transkrypcjach ludowych pójdźka i jej lament były wyrażane w przysłowiu: „Pójdź, pójdź w dołek, pod kościołek”, dlatego tę sowę traktuje się jako zwiastun nieszczęścia, zbliżającej się śmierci kogoś bliskiego. Niekiedy fobie związane z tym gatunkiem są tak silne, że ludzie po prostu znęcają się nad tymi sowami lub likwidują je, np. mój kolega znalazł sowę przybitą do drzwi stodoły. Odchodząc jednak od makabrycznych historii, przybliżanie świata ptaków w postaci właśnie naszej książki czy audycji radiowych, filmów promocyjnych ułatwia z pewnością zrozumienie ludziom, jak awifauna funkcjonuje i z jakimi problemami środowiskowymi musi się mierzyć. Tutaj jako ciekawostkę istotną dla bytowania ptaków warto przytoczyć fakt, że czynnikiem powodującym ich największą śmiertelność są koty. Specjaliści oceniają, że corocznie miliony ptaków i ssaków w Polsce ginie z powodu kotów, a ludzie nie zdają sobie sprawy ze skali tego zjawiska. Ponadto ptakom, podobnie jak człowiekowi, żyje się coraz ciężej z powodu ekstremalnych zjawisk klimatycznych, takich jak susze czy powodzie. One mają jeszcze o tyle trudniej, ponieważ odbywają międzykontynentalne wędrówki. Specjaliści oceniają, że 40 % gatunków ptaków, które żyją w naszych szerokościach geograficznych regularnie migruje do tropikalnej Afryki, a część nawet do Azji, pokonując w tym czasie góry i oceany, stanowiące naturalne bariery migracyjne. Poza tym, przedstawiciele skrzydlatych wędrowców muszą również zmierzyć się ze sztucznymi barierami migracyjnymi, które stworzył człowiek takimi jak: farmy wiatrowe, linie wysokiego napięcia i ogromne budynki, przyczyniające się też do zwiększenia poziomu śmiertelności ptaków. Nocni migranci stają się także niekiedy ofiarą tzw. „efektu latarni”, tj. zjawiska w wyniku którego w warunkach ograniczonej widoczności (mgła, opady itp.) są dezorientowane przez sztuczne źródła światła.
PAW: Wspomnę jeszcze o praktykach kulturowych, związanych z polowaniem. Cały pas Morza Śródziemnego jest „obsadzony” ludźmi strzelającymi do migrujących ptaków i makabryczne zdjęcia takich trofeów, na przykład jednego myśliwego pozującego z kilkudziesięcioma martwymi ptakami możemy niestety spotkać w sieci.
PMP: To jednak jest temat tabu w Unii Europejskiej, bowiem nie istnieją żadne silne restrykcje ograniczające zabijanie ptaków w krajach, gdzie dokonuje się tego na masową skalę, jak np. we Włoszech, na Malcie, gdzie za tradycję uznaje się zabijanie ptaków wędrownych. Na Sycylii istnieje przesąd mówiący o tym, że jeżeli mężczyzna nie zabije co roku trzmielojada (rzadki gatunek ptaka szponiastego, występującego także w Polsce), jego żona go zdradzi. Często te ptaki kończą również na talerzach dygnitarzy, polityków. Co więcej, nadal ma miejsce duża presja na dzikie ptaki ze strony myśliwych, tworzących niemałe lobby. Potępiamy inne nacje, a my sami nie jesteśmy lepsi, gdyż współcześnie myślistwo raczej kojarzy się ze sportem bogatych ludzi, którzy spotykają się w celach towarzyskich i hobbistycznie zabijają (tzw. gospodarka myśliwska) też nie rodzime gatunki ptaków takie jak np. gęś tudrowa czy gęś białoczelna, gnieżdżące się w tundrze, tajdze, Skandynawii i północnej Rosji. Wymienione gatunki przez nasz kraj jedynie przelatują. Jakie to jest gospodarowanie populacjami tundrowych gatunków zwierząt przez naszych myśliwych? W Polsce już w sierpniu rozpoczynają się zbiorowe polowania na ptaki wodne, podczas gdy szereg badań dowodzi, że w związku z ociepleniem klimatu coraz więcej gatunków kaczek w sierpniu wodzi jeszcze swoje młode. Od wielu lat próbujemy przekonać myśliwych, żeby przesunęli termin polowań z uwagi na fakt występowania późnych lęgów.
PAW: Nasza książka stanowi próbę pokazania tego, w jak złożonej sieci żyjemy. Ważną rolę odgrywają w niej nie tylko aktorzy ludzcy, ale również ptasi. Codzienność dostarcza nam dowodów, że ludzie i ptaki żyją obok siebie, wychodząc z budynku spotkamy zapewne jakiegoś gołębia, spojrzymy w górę, przeleci kawka. Dlatego skupiamy się w dużej mierze na nazywaniu przeróżnych zjawisk zachodzących w tej sieci w celu wypracowania pewnego modelu myślenia, upowszechniającego m.in. dobre nawyki w relacjach z ptakami w wymiarze społecznym i kulturowym. Wartością dodaną dla stworzenia tej publikacji było to, że spotkaliśmy ludzi, którzy chcieli rozmawiać, ornitologów zainteresowanych filologicznymi aspektami ptasiej natury i filologów, chcących poznać ornitologiczne fundamenty myślenia.
PMP: W 2019 roku spotkaliśmy się z pozostałymi współredaktorami książki (dr Jakub Kornhauser z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. dr hab. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu – przyp. autora) oraz całą rzeszą znamienitych specjalistów i współautorów tego zbiorowego opracowania w Urszulinie podczas konferencji naukowej. Bardzo ciekawe było to zderzenie dwóch różnych światów naukowych. Jako ornitolog, oglądając film czy czytając książkę, od razu łapię się na tym, że staram się precyzyjnie oznaczyć gatunek lub podgatunek. Czasami jednak w tekście autor pisze na przykład o gołębiach czy wronach, a we mnie od razu się coś burzy, dlatego że jestem niemal pewien, że chodzi pewnie o inne czarno upierzone ptaki, np. gawrona lub kawkę. Podejście ornitologa może wydawać się niekiedy radykalne, bowiem w literaturze, filozofii, kulturze popularnej ptaki traktuje się jako swoisty symbol, czasami metaforę, tak jak wspomniana wrona, która może odgrywać szereg funkcji lub ról. Z perspektywy widza lub Czytelnika nie jest szczególnie istotnym, aby doprecyzować gatunek ptaka, pojawiającego się w obrazie lub w tekstach . Przykładowo w serialu telewizyjnym „Ojciec Mateusz”, kiedy akcja toczy się w grudniu lub styczniu, słyszymy odgłosy jerzyków, które przylatują do Polski w maju, a odlatują w sierpniu. Zresztą jerzyki często się obsadza w polskich filmach. Przy pracy nad książką próbowaliśmy znaleźć wspólne stanowisko ujednolicające pisanie o różnych gatunkach ptaków – czy używać wyłącznie polskich nazw, czy również łacińskich, czy określać ich symbolikę w kulturze i tradycji.. Warto też dodać, że tytuł tej książki „Który tak śpiewa…” odnosi się też do codzienności miłośników natury, a zwłaszcza ornitologów, którzy często są bombardowani pytaniami od swoich bliskich na temat identyfikacji konkretnego gatunku. Często znajomi, przyjaciele, rodzina przychodzą do nas z nagraniami, zdjęciami lub po prostu opisują danego ptaka, próbując dowiedzieć się, co to za gatunek. Po takiej „autorskiej” charakterystyce niekiedy ciężko jednoznacznie wskazać konkretnego ptaka, bowiem każdemu obserwatorowi towarzyszą inne emocje, a poza tym w Polsce żyje ponad 460 gatunków ptaków. Duża część tych gatunków występuje niezwykle rzadko, a czasami wśród osób podglądających niespotykane przez nich jak dotąd gatunki rodzi się potrzeba bycia łowcami, kolekcjonerami, którzy znaleźli coś niesamowitego. Istnieje też grupa ornitologów, tzw. „łowców rzadkości”, jeżdżących za najrzadszymi przedstawicielami krajowej awifauny – określa się ich „twitcherami”. Za przykład może posłużyć tutaj sowa jarzębata, zwykle gnieżdżąca się w strefie tundry i tajgi, która przylatuje do Polski niezwykle rzadko, ostatnio 2-3 razy w roku. Wieść o tym gatunku rozchodzi się błyskawicznie wśród miłośników ptaków na grupach tematycznych na Facebooku, na WhatsAppie, w specjalnych sieciach komórkowych i w ciągu kilku minut rzucają wszystko, biorą urlop, niekiedy wręcz wchodzą w konflikt z rodziną, przemierzają czasami setki kilometrów – wszystko po to, by zobaczyć i sfotografować rzadką sowę. Grupa „poszukiwaczy rzadkości” stanowi bardzo heterogeniczną grupę, złożoną z osób o różnorodnych zainteresowaniach, pracujących na co dzień w różnych zawodach, itp. Poza wspólną pasją, łączy ich także socjolekt, żargon, na co zresztą poświęciliśmy jeden esej w naszym wydawnictwie. Coraz więcej ludzi sięga po książki związane z tematyką ornitologiczną. Całkiem niedawno w w naszym kraju dużą popularnością cieszyła się książka pt. „Dwanaście srok za ogon” Stanisława Łubieńskiego, który zresztą otrzymał za nią Nagrodę Nike w 2017 roku. Ptaki i wpływy ornitologiczne dostrzega się niemal codziennie w każdym kręgu kulturowym. Przecież nazwa najsłynniejszego agenta Jej Królewskiej Mości oraz seria filmów o Agencie 007 powstała na bazie wybitnego amerykańskiego ornitologa Jamesa Bonda, który badał ptaki Karaibów. Co więcej, w trakcie przygotowywania tej książki dowiedziałem się, że jednym z najdroższych wydawnictw na świecie jest publikacja pt. „Ptaki Ameryki” autorstwa znanego amerykańskiego ornitologa, rysownika Johna Jamesa Audubona. Wydrukowano jedynie 118 egzemplarzy tego dzieła, w tym 109 znajduje się w muzeach i bibliotekach, a resztę posiadają bogaci kolekcjonerzy. W jednej z ostatnich aukcji wskazywana książka osiągnęła wartość ponad 10 mln dolarów. Kolejny przykład niezwykłego symbolu budzenia się nowego życia jest zwyczaj święcenia ptasich jaj. Mając jeszcze na uwadze ten wymiar kulturowy, od czasów starożytnych jajo stanowi symbol odrodzenia, w Polsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu w wielkanocnej „święconce” można było znaleźć jaja dzikich ptaków. Przykładowo istnieją doniesienia, że w obrębie lubelskiej części Polesia ludzie wypływali na tereny poleskich bagien i zbierali jaja, które miały służyć jako pisanki czy element ozdobny koszyka.
PG: Komu chcieliby Panowie polecić pozycję „Który tak śpiewa? Ptaki w kulturze” i do kogo mogłaby trafić?
PAW: Wszystkim, którym natura nie jest obojętna i spędzają czas na wycieczkach przyrodniczych. Ta książka ma tak uniwersalny wymiar, że mogłaby trafić do wszystkich, nawet tych niebędących miłośnikami przyrody. Moim zdaniem ta pozycja będzie idealna dla osób szukających pomysłów na to, jak połączyć zainteresowanie przyrodą z lekturą.
PMP: Mam nadzieję, że sięgną po nią ludzie młodzi, bowiem od nich zależy los wszystkich organizmów na naszej planecie. Mówię o nadziei, dlatego że organizując na naszym Wydziale Noc Biologów czy Noc Sów, obserwuję rzesze młodzieży i dzieci zafascynowanych relacjami zachodzącymi w przyrodzie i posiadających ogromną wiedzę i sprzęt, którego ja jako dziecko po prostu nie miałem. Liczę na to, że dla wszystkich miłośników natury, a szczególnie wielbicieli skrzydlatych przyjaciół, nasza książka będzie ważnym źródłem informacji o znaczeniu ptaków w kulturze człowieka.