Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
Przez ostatnie dwa tygodnie sportowe emocje towarzyszyły nam na co dzień. Najważniejsza impreza sportowa dobiegła końca. Jak poradzili sobie reprezentacji AZS-u UMCS Lublin?
Spore nadzieje wiązaliśmy z lubelskimi grzbiecistkami, które ostatecznie zakończyły zmagania na etapie eliminacji. Adela Piskorska była bardzo blisko awansu do półfinału na 100 metrów, bo dopłynęła z siedemnastym czasem (1:00.47). Do czołowej szesnastki zabrakło jej zaledwie 7 setnych sekundy. Piskorska wraz z Laurą Bernat startowała także na 200 metrów grzbietem, ale obie nie zakwalifikowały się do dalszego etapu. Adela zajęła 24. pozycję (2:13.39), a Laura uplasowała się lokatę niżej (2:14.57). To były jedyne indywidualne starty pływaków AZS-u UMCS Lublin, ale nie jedyne na igrzyskach. Należeli oni także do sztafet biało-czerwonych, a najwięcej startów w nich zaliczył Bartosz Piszczorowicz. Popłynął on w męskich drużynach na dystansach 4×100 metrów dowolnym (3:14.94) oraz 4×100 metrów zmiennym (3:33.70). Niestety z żadną z nich nie awansował, gdyż wymienione sztafety zajęły odpowiednio trzynaste oraz dziesiąte miejsce. Kacper Stokowski zaś ze sztafetą mieszaną 4×100 metrów stylem zmiennym uzyskał czternasty wynik (3:48.19). Piskorska jako czołowa polska grzbiecistka startowała w żeńskiej sztafecie 4×100 metrów zmiennym i razem z nią wywalczyła dwunaste miejsce (4:00.94).
W lekkoatletyce w finale mogliśmy podziwiać Alicję Wronę-Kutrzepę, choć jej udział w sztafecie mieszanej 4×400 metrów był dosyć nieoczywisty. Lublinianka była powołana jako rezerwowa, a o nominacji do biegu dowiedziała się zaś na rozgrzewce. To właśnie lekkoatletka AZS-u UMCS Lublin była na ostatniej zmianie i zamykała bieg. Biało-czerwoni uzyskali rezultat 3:12.39, który dał im siódme miejsce. Wrona-Kutrzepa przebiegła dystans 400 metrów z czasem 51.09 sekundy, który był jej najszybszym w karierze.
Miałam takie momenty, że byłam bardzo zdenerwowana. Później jednak wiedziałam, że choć ranga imprezy jest bardzo duża, to 400 metrów biegałam już milion razy. Wiedziałam, że dam sobie radę. Zmiany sztafetowe z chłopakami były największym wyzwaniem. Nie robię tego zbyt często i tak jak zazwyczaj mam bardzo duży respekt do 400 metrów, tak tutaj przeszedł on trochę na drugi plan. Skupiałam się tylko na tym, żeby nic się nie wydarzyło na zmianie, żeby pałeczka płynnie została podana i żebym dowiozła ją do mety. Uważam, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty, każdy z nas zostawił serducha na bieżni – mówiła po starcie Alicja Wrona-Kutrzepa.
Niestety na olimpijski debiut co najmniej cztery kolejne lata będzie musiał poczekać jej klubowy kolega ze sztafet. Patryk Grzegorzewicz, mimo, że leciał do Tokio i do Paryża to jeszcze nie dostał szansy. Męska sztafeta 4×400 metrów była dwunasta w eliminacjach (3:01.21). Marzenie o starcie na igrzyskach spełniła za to Daria Zabawska, która jako jedyna Polka startowała w rzucie dyskiem. Była to dla niej nagroda za ostatnie lata dominacji w tym sporcie na arenie krajowej. W najlepszej próbie w Paryżu uzyskała rezultat 60.86 metra. Był to dwudziesty wynik w eliminacjach i dodatkowo jej drugi najlepszy wynik w sezonie.
Ostatniego dnia zmagań odbyła się rywalizacja w maratonie, a dla Angeliki Mach były to drugie igrzyska w karierze. Linię mety przekroczyła z sześćdziesiątym czwartym czasem (2:37:56).
Emocje mieszane, ponieważ zawsze się chce lepiej, więcej, szybciej. Liczyłam na lepsze miejsce i lepszy rezultat. No niestety dzisiaj byłam tak naprawdę na tyle przygotowana, więc walczyłam do końca. Tyle mogłam dzisiaj po prostu zrobić. Na starcie nie było aż tak gorąco mimo wszystko. Start mieliśmy o 8:00 rano, jeszcze w dodatku startowaliśmy przy takich wysokich budynkach i był cień. Te budynki trochę zasłaniały to słońce, więc nie było tak bardzo odczuwalna ta temperatura na początku. Potem wzrastało, ale jednak mimo wszystko było tak tragicznie, jak w Tokio, dokładnie w Sapporo, co biegaliśmy ten maraton. Dzisiaj było na pewno lepsze warunki pogodowe, jednakże trasa jeszcze była ciężka – podsumowała Angelika Mach.